Najsłynniejszy superbohater świata po raz kolejny wlatuje na ekrany kin. Jest daleki od doskonałości, lecz kierunek wydaje się obiecujący.
Z perspektywy dekad widać to wyraźnie: dokładnie 50 lat temu, 20 czerwca 1975 r., losy Hollywood zmieniły się nieodwracalnie.
Wes Anderson, reżyser wchodzącego do kin filmu „Fenicki układ”, jest twórcą tak skoncentrowanym na estetyce, że z czasem sam jego świat stał się dziełem sztuki.
Tom Cruise znów zachwyca jako agent do zadań niemożliwych. W „Mission: Impossible – The Final Reckoning” zagrał tę rolę po raz ósmy. Czy ostatni? Tego sam nie jest pewny.
„Zgiń, kochanie” z Jennifer Lawrence w roli popadającej w psychozę świeżo upieczonej matki to jedno z mniej przyjemnych, za to bardzo pozytywnych zaskoczeń konkursu. Jeśli Lawrence nie otrzyma nagrody aktorskiej, może być pewna nominacji oscarowej.
„Eddington”, jeden z najgorętszych i najbardziej wyczekiwanych tytułów w tym sezonie, zbiera mieszane recenzje, nie ulega jednak wątpliwości, że to najlepsza jak dotąd diagnoza choroby, jaka dotknęła podzieloną Amerykę pod rządami Trumpa.
De Niro wyśmiewa Trumpa, „Mission: Impossible” przyprawia o zawrót głowy. Festiwal w Cannes jeszcze nie miał takiego otwarcia i po raz kolejny przeżywa amerykańskie oblężenie.
Fani Toma Cruise’a, który po 31 latach oficjalnie kończy przygodę z rolą Ethana Hunta, nie zawiodą się. Pożegnanie z serią „Mission: Impossible” wypada dokładnie tak, jak się tego wszyscy spodziewali: okazale, brawurowo, mistrzowsko puentując cykl.
Ubiegłoroczna selekcja festiwalu w Cannes udowodniła, że kino artystyczne nie tylko wraca do łask, ale też bez problemu pokonuje oscarowych konkurentów, a przy okazji coś ważnego przekazuje widzom. Rozpoczynająca się wieczorem 78. edycja imprezy ma być jeszcze wspanialsza.
Kinowa wersja kultowej gry bije rekordy popularności. W krainie wirtualnych klocków „Minecraft” wychowało się całe pokolenie i to ono stoi za sukcesem filmu.