Cannes 2024: „Dziewczyna z igłą” wywołała sensację. Emocje podgrzewa Vega i jego „Putin”
Sprawcą sensacji jest urodzony w Göteborgu, lecz od kilkunastu lat mieszkający na warszawskim Powiślu laureat Paszportu POLITYKI Magnus von Horn. Swój trzeci film (wcześniej nakręcił „Intruza” i „Sweat”) Szwed nazywa bajką dla dorosłych, lecz słowo „bajka” zupełnie nie pasuje do tej historii. Bliżej jej do posępnego moralitetu z troską pochylającego się nad beznadziejnym losem nieuprzywilejowanych kobiet, próbujących polepszyć swój los w wilczych warunkach drapieżnego kapitalizmu.
„Dziewczyna z igłą”: skandynawski horror
Czarno-biała opowieść z niezwykłymi zdjęciami Michała Dymka i scenografią Jagny Dobesz, rozgrywająca się tuż po zakończeniu I wojny światowej, utrzymana w tonacji wczesnej twórczości Ingmara Bergmana, a jednocześnie bezkompromisowo nawiązująca do szczerej prozy Dunki Tove Ditlevsen („Trylogia kopenhaska”), oparta jest na dobrze pamiętanych w Skandynawii, a u nas zupełnie nieznanych faktach. Rzecz dotyczy horroru zakończonego sądowym procesem, w wyniku którego trzydziestoparoletnia kobieta została skazana na karę śmierci. Był to pierwszy taki przypadek w Danii od 1861 r. Panujący wtedy monarcha Christian X sprzeciwił się wyrokowi, zamieniając go na dożywocie. Swoją decyzję uzasadniał tym, że w oświeconym kraju nie zabija się kobiet, nawet jeśli są morderczyniami.
Bohaterką filmu jest postać wzorowana na Dagmar Overbye, pochodzącej z maleńkiej wioski Assendrup niedaleko Kopenhagi, karanej za drobne kradzieże matce pięciorga dzieci, prowadzącej niedochodową cukiernię w dzielnicy Vesterbro.