Kultura

Cannes: Jennifer Lawrence jako matka w psychozie. Ta rola może dać jej Oscara

Kadr z filmu „Zgiń, kochanie” Kadr z filmu „Zgiń, kochanie” mat. pr.
„Zgiń, kochanie” z Jennifer Lawrence w roli popadającej w psychozę świeżo upieczonej matki to jedno z mniej przyjemnych, za to bardzo pozytywnych zaskoczeń konkursu. Jeśli Lawrence nie otrzyma nagrody aktorskiej, może być pewna nominacji oscarowej.

34-letnia amerykańska gwiazda, sama będąc w piątym miesiącu ciąży (z drugim dzieckiem), zagrała niestabilną emocjonalnie artystkę, która nie jest w stanie dojść do siebie po urodzeniu synka. Psychiatra oraz jej filmowy mąż, muzyk (Robert Pattinson), diagnozują pogłębiającą się depresję poporodową – statystki mówią, że doświadcza jej 30 proc. kobiet.

Z oznak permanentnego nienasycenia, braku większego zainteresowania wychowaniem chłopca, arogancji, perwersyjnych gestów i wyzywających słów wynika, że jednak chodzi o coś poważniejszego. Zmiana środowiska, izolacja, niemoc twórcza fatalnie oddziałują na psychikę bohaterki, która zawodowo zajmuje się pisaniem i szuka inspiracji. Po przeprowadzce do odziedziczonego domu na odludziu, gdzie prawdopodobnie ktoś z jej bliskich popełnił samobójstwo, pisanie zaczyna ją nudzić. Problemem okazuje się też więdnąca relacja z mężem.

Czytaj też: Linklater pokazał nowy film. Ta podróż w przeszłość tylko tu może się podobać

Frustracje młodej matki

Przeskakująca między różnymi etapami małżeńskiego pożycia fabuła konsekwentnie naprowadza na główny trop – seksualnego niespełnienia młodej dziewczyny, której potrzeby po zostaniu matką bynajmniej nie uległy wyciszeniu. Kobieta zawsze miała obsesję na punkcie seksu, ale po emocjonalnym odsunięciu się od niej męża frustracja tylko w niej narasta, co zostaje zilustrowane śmiałymi scenami masturbacji, kaleczenia ciała, autoagresji. Oraz gęstniejącą niczym w tanim horrorze atmosferą z dużą ilością freudowskich skojarzeń – obrazami płonącego lasu, zmysłowych ogierów czy czarnych kochanków.

Reklama