Kulturalnie polecamy i ostrzegamy. Wrestling jako metafora życia. Co obejrzeć po „Smashing Machine”?
Na ekrany kin wchodzi dziś „Smashing Machine” Benny’ego Safdiego – biografia Marka Kerra, jednego z pierwszych gwiazdorów MMA, z Dwayne’em Johnsonem w roli tytułowej. Hollywoodzki gwiazdor sam ma za sobą bogatą sportową karierę, był ośmiokrotnym mistrzem wrestlingu w ramach federacji WWE – zostawmy z boku spory, czy zawodowy wrestling jest teatrem, czy sportem (walki są reżyserowane, ale wysiłek atletów jest przecież realny) – więc tym bardziej wiarygodnie wypada na ekranie. Ale zarówno wrestling, jak i MMA bardzo rzadko są w kulturze traktowane poważnie.
Owszem, dały początek kilku całkiem błyskotliwym aktorskim karierom (John Cena, Dave Bautista, Ronda Rousey) i kilku równie dużym, co memicznym (Mr. T, Hulk Hogan). Jednak scenariuszowo służą raczej (zwłaszcza mieszane sztuki walki) jako pretekst dla sensacyjnej sztampy o często nielegalnych turniejach i wojnach gangów. Tymczasem wcale nie gorzej niż filmy o boksie (a wiele z nich jest dziś zaliczanych do żelaznej klasyki kina) opowiadają o współczesnym świecie, o ludzkich słabościach, o przekraczaniu granic, zarówno tych stawianych przez ciało, jak i tych narzucanych przez społeczeństwo. Po seansie „Smashing Machine” – który polecam choćby ze względu na kapitalną rolę Johnsona – warto nadrobić parę tytułów, by za brutalnym spektaklem dostrzec prawdziwe emocje, dramaty, a czasami humor.
Czytaj też: Łomot i Młot. Ivan Putski: polska legenda amerykańskiego wrestlingu
Potyczki rodzinne
Ring – albo oktagon – może być miejscem nie tylko bezwzględnej walki, lecz także rozliczenia niezałatwionych problemów rodzinnych.