Bojkotujcie nas! Izraelska reżyserka dla „Polityki”: Presja to jedyne, co może na nas zadziałać
AGNIESZKA ZAGNER: To zdanie z pani tekstu dla „Haaretz” przykuło moją uwagę. „Czego my, Izraelczycy, najbardziej potrzebujemy od świata, to żeby nas bojkotował”. Jak miałoby to pomóc?
AVIGAIL SPERBER: Od trzech lat sami protestujemy: przeciw rządowi, w sprawie wojny i zakładników. I niewiele to daje. Widać, że rząd nie dba o tę część społeczeństwa, która jest przeciw wojnie. Obowiązuje kruche zawieszenie broni, które nie doszłoby do skutku bez udziału Donalda Trumpa. Jesteśmy rozgoryczeni, bo umowa Joe Bidena była niemal identyczna. No ale Biden to nie Trump, nie umiał przyprzeć naszych polityków do muru. Dziś potrzebny jest szeroki nacisk. Jeśli w każdej dziedzinie – filmie, sporcie, na Eurowizji – odczujemy, że to zły kierunek, to coś może zacząć się naprawdę zmieniać.
Sama pani zauważa, że to uderzanie w niewłaściwych ludzi. To te środowiska najczęściej protestują przeciw wojnie, tymczasem pani domaga się de facto ukarania ich, bojkotowania ich filmów, książek, występów...
Widzimy, że protestujemy i to nie wystarcza. To nie my cierpimy teraz w Gazie. W każdą sobotę spotykamy się, krzyczymy, tworzymy filmy, książki, ale to za mało. Nie można mówić: „robimy, co się da”, kiedy ludzie giną. Może jeśli całe społeczeństwo odczuje na własnej skórze, jak bardzo ta wojna nam nie służy, to będzie w końcu jak w RPA, gdy cały świat stwierdził, że „tak dalej być nie może”.