Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Międzynarodowe Czytanie

Fragment książki: „Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu”

Skoro dotychczasowe myślenie przywiodło nas do planetarnego kryzysu epoki antropocenu, to raczej nie pomoże nam ono z niego wybrnąć.

Wraz z warszawskim Teatrem Studio redakcja „Polityki” proponuje swoistą alternatywę – lub uzupełnienie – do czytanych podczas Narodowego Czytania „nowel polskich”. Wraz z warszawskim Teatrem Studio redakcja „Polityki” proponuje swoistą alternatywę – lub uzupełnienie – do czytanych podczas Narodowego Czytania „nowel polskich”. Wyboru książek dokonało jury, w którego skład weszli: filozofka Agata Bielik-Robson, pisarka Małgorzata Rejmer, zastępca dyrektora Teatru Studio Tomasz Plata oraz nasi redakcyjni koledzy Justyna Sobolewska i Edwin Bendyk. Jedną z naszych propozycji jest książka „Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu”, której fragment publikujemy poniżej.

***

Okładka książki „Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu”mat. pr.Okładka książki „Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu”

XX wiek zamknęła dość zaskakująca propozycja pojęciowa. W roku 2000 dwóch uznanych przyrodoznawców, amerykański biolog Eugene F. Stoermer oraz holenderski badacz atmosfery Paul J. Crutzen (laureat Nagrody Nobla z 1995 roku w dziedzinie chemii), zasugerowało, by współczesną epokę geologiczną nazwać „antropocenem” – „epoką człowieka” (Crutzen, Stoermer 2000). Propozycja ta przyniosła im rozgłos, natomiast pojęcie antropocenu przykuło publiczną uwagę, prowokując do niezwykłych dyskusji. Na kanwie tych debat powstała prezentowana tu książka.

Stoermer i Crutzen pisali o niebywałym zakresie oraz intensywności obecnego wpływu człowieka na planetę: litosferę, hydrosferę oraz
atmosferę. Zasugerowali oni, że homo sapiens jako gatunek stał się supersprawczą siłą o znaczeniu geologicznym. Symbolicznym początkiem antropocenu zdaniem Stoermera i Crutzena było opatentowanie silnika parowego przez Jamesa Watta (1784), otwierające okres rewolucji przemysłowej, intensywnego spalania paliw kopalnych oraz emisji dwutlenku węgla (CO2) do atmosfery.

Przyrodoznawcy ci podkreślali, że ludzkość dokonuje niebezpiecznych, równoczesnych modyfikacji wielu kluczowych parametrów systemów planetarnych. Świadczą o tym dane mówiące, że zostały przekroczone tzw. granice planetarne, szczególnie z uwagi na zmianę klimatyczną, degradację gleb, zakwaszenie oceanów, zaburzenie cykli biogeochemicznych Ziemi (tj. obiegu azotu i fosforu) i tempo utraty bioróżnorodności (tzw. szóste wielkie wymieranie).

Antropocen zdefiniowano jako epokę, w której obserwujemy „aktywne ingerowanie człowieka w procesy kierujące geologiczną ewolucją planety” (Angus 2016: 53). Byłaby to niezwykle krótka jak na geologię epoka. Czas człowieka został tu skontrastowany z czasem geologii, co wywołało szokujący efekt retoryczny. Plejstocen trwał od 2,58 miliona lat temu do początków holocenu, holocen zaś rozpoczął się około 11,7 tysiąca lat temu, wraz z ostatnim stopnieniem lądolodu skandynawskiego.

Formalne uznanie epoki antropocenu (co jeszcze się nie dokonało) byłoby wydarzeniem bezprecedensowym z punktu widzenia
standardów geologii oraz stratygrafii. Paradoksalnie sugestia co do ustanowienia ery człowieka pojawiła się ze strony nauk ścisłych (formalnych i przyrodniczych) w czasach, kiedy w humanistyce dość wyraźnie rozbrzmiewała już dyskusja na temat konieczności porzucenia antropocentryzmu, przede wszystkim z powodu związanej z nim arogancji1. Etykietkę antropocenu można by jednak uznać za wyraz takiej arogancji. Przecież humaniści przełomu XX i XXI wieku w obrębie takich dyscyplin jak ekolingwistyka, antropologia, studia nad zwierzętami, biohistoria, etyka środowiskowa czy studia nad nauką i technologią dyskutowali o nieuniknionej konieczności dokonania zwrotu postantropocentrycznego, podkreślając wartość wielogatunkowej ekosprawiedliwości. Opisywanym zmianom towarzyszyły postulaty tworzenia stanowisk posthumanistycznych, ekologizowania humanistyki, kreowania klimatycznych korekt teorii społecznych i rozwijania ekologii politycznej. Celem tej ostatniej okrzyknięto troskę o stabilną przyszłość zbiorowości (ludzi i czynników pozaludzkich), nie zaś troskę o przyrodę czy o społeczeństwo.

Francuski filozof i socjolog Bruno Latour przekonał wiele autorek i analityków do tego, że nie ma już sensu stosować retoryki ochrony
(nieproblematyzowanej) natury (Latour 2009, 2011). Sam medialny sukces naszego tytułowego terminu pokazał już, że XXI wiek nie jest obojętny wobec problemów planetarnych, przed którymi stanęliśmy. W mediach głównego nurtu w Stanach Zjednoczonych idea antropocenu zaistniała około roku 2010 (Castree 2014b: 237 n.).

W tym właśnie czasie na portalu TED (Ideas Worth Spreading) zaczęły się pojawiać wykłady dotyczące antropocenu (Steffen 2010; zob. też Osborne, Traer 2013; Jamieson 2015). W roku 2011 okładkę „The Economist” ozdobił slogan „Witamy w Antropocenie”,
pojęcie to pojawiło się także w „The New York Times”. W 2014 roku słowo „antropocen” zostało dodane do The Oxford English Dictionary. Rok później deathmetalowa grupa Cattle Decapitation wydała album zatytułowany The Anthropocene Extinction (Zagłada antropocenu) (zob. Angus 2016: 25). Dziś wydawane są co najmniej trzy profesjonalne, interdyscyplinarne czasopisma naukowe poświęcone wyłącznie tematyce antropocenu: „The Anthropocene Review” publikowany przez Sage Publications, „The Anthropocene” – pismo redagowane przez Anne Chin, geomorfolożkę z University of Colorado w Denver, oraz „Elementa. Science of the Anthropocene”. W bazie czasopism Journals widnieje obecnie ponad 600 artykułów zawierających w tytule hasło „antropocen”. Wyszukiwarka Google pokazuje dziś ponad 2 miliony stron internetowych zawierających to hasło.

Możliwe, że mamy nawet do czynienia z wielowymiarowym, interdyscyplinarnym „zwrotem w stronę antropocenu” (Nixon 2014).
Uczestnicy i uczestniczki debaty na temat nowej epoki geologicznej szukają nowych środków wyrazu, podkreślając swoje rozczarowanie tym, że wcześniejsza, centralna idea polityki środowiskowej, tj. zasada zrównoważonego rozwoju, nie doczekała się rzeczywistej implementacji, na którą zasługuje. Ze względu na swoją wielowymiarowość i wyjątkowy potencjał debata na temat antropocenu ma szanse stać się jedną z najważniejszych dyskusji XXI stulecia.

Refleksyjność dotycząca szkód środowiskowych nie jest jednak wynalazkiem antropocenu, lecz towarzyszy nam co najmniej od okresu rewolucji przemysłowej. Wkroczyliśmy w epokę antropocenu mimo tego, że badacze różnych dziedzin w wielu krajach intensywnie zastanawiali się nad negatywnym wpływem człowieka na planetę (Bonneuil 2015: 22). Refleksyjni byliśmy zatem już dawno, niczego to jednak nie zmieniło. Dlatego komentatorzy podkreślają, że modyfikujemy systemy planetarne całkiem świadomie – antropocen jest dotyczące tematyki antropocenu jest kulminacją dwóch wieków nieprzypadkowej destrukcji (Fressoz 2015:
82–83).

Jak sądzę, idea antropocenu doskonale ucieleśnia wyzwania teoretyczne, dylematy filozoficzne, napięcia aksjologiczne oraz obawy niestabilnego XXI stulecia. Moja hipoteza badawcza głosi, iż wyjątkowość dyskursu antropocenu polega na tym, że równocześnie podważa się tu antropocentryzm i problematyzuje pojęcie natury. Jest to sytuacja bardzo trudna pod względem pojęciowym.

Obserwujemy wielowymiarowy proces demontowania dotychczasowych filozoficznych założeń antropocentryzmu. Są one przedstawiane jako iluzoryczne oraz politycznie groźne. Jak pokazują kolejne rozdziały, badacze systemów planetarnych, klimatolodzy, ekonomistki, socjologowie i filozofki w zaangażowany sposób argumentują, że potrzebujemy postantropocentrycznej, środowiskowej czy też klimatycznej korekty naszych pojęć i teorii.

Natura to już nie obiektywizowane przez technonaukę i przemysł „zasoby naturalne” – w XXI wieku stała się ona pojęciem do głębi normatywnym i problematycznym. Jak pisze polski filozof Zbigniew Wróblewski, na specyfikę doświadczania natury w obliczu kryzysu ekologicznego przełomu XX i XXI wieku składa się kilka elementów.

Z jednej strony mamy do czynienia z dyskusją o granicach natury, jej niezdolności do regeneracji i nieodwracalności procesów degradacji. Z drugiej strony natura zaczyna być rozumiana jako wrażliwa, bowiem stabilność układów przyrodniczych jest coraz częściej zagrożona i przekraczane są cykle reprodukcyjne przyrody. Co więcej, okazuje się, że człowiek dysponuje niezwykłą mocą modyfikowania tego, co dotąd było nienaruszalne, zanika więc różnica między tym, co naturalne, a tym, co wytworzone. W efekcie pojęcie natury przestaje być jasno określone i staje się problematyczne (Wróblewski 2010: 19–29).

Współczesne dyskusje środowiskowe stale redefiniują to, co uznajemy za naturę jako obiekt wart naszej ochrony – wkroczyliśmy w epokę postnaturalizmu (zob. np. Dryzek 1997; Asdal 2003; Castree 2014a). Jednym z kluczowych zagadnień dyskusji na temat antropocenu stała się nieodwracalna utrata natury: utrata raf koralowych, bioróżnorodności, stabilności systemu klimatycznego. Równocześnie wprowadzenie kategorii antropocenu uwydatniło hipersprawczość człowieka, co dodatkowo przyczyniło się do podważenia samej sensowności dalszego stosowania pojęcia suwerennej natury czy przyrody, rozumianej jako nieskażone interwencjami ludzkimi tło naszego działania (zob. Proctor 2013). Modyfikując własne otoczenie, dokonaliśmy nieznanej wcześniej dystrybucji sprawczości ludzkiej na wiele jego aspektów.W efekcie to, co rozumieliśmy i znaliśmy dotychczas, przestało być rozpoznawalne.

Możemy zasadnie przyjąć, że skoro dotychczasowe myślenie przywiodło nas do planetarnego kryzysu epoki antropocenu, to raczej nie pomoże nam ono z niego wybrnąć. Dlatego intelektualiści gorączkowo szukają nowych form wyrazu. Jak pokazują dalsze partie narracji, kryzys, który obserwujemy w czasach określanych antropocenem, wymusza poważne przemyślenie i prawdopodobnie transformację wielu kluczowych idei filozoficznych: nie tylko natury i człowieka, lecz także czasu, historii, sprawczości, odpowiedzialności, a nawet polityki oraz społeczeństwa. W trudnych warunkach niestabilności charakteryzującej antropocen należy też na nowo przemyśleć pojęcie wolności.

Dookreślaliśmy je dotąd, z dumą wskazując na ludzką zdolność przeciwstawiania się siłom oraz fatalizmowi przyrody (Hamilton et al.
2015b: 5–8; Bonneuil, Fressoz 2016: 40–42). Współcześnie jednak, w epoce inżynierii klimatu (określanej również mianem geoinżynierii) i śmiałych projektów terraformowania, wolność homo sapiens musi zostać zredefiniowana jako rodzaj rozważnej odpowiedzialności planetarnej.

Równocześnie kondycję refleksji środowiskowej antropocenu charakteryzują rozczarowanie i bezradność. Epokę antropocenu określa się wręcz jako epokę wyparcia, krótkowzroczności, chowania głowy w piasek oraz denializmu. Z tego powodu w tytule pracy pojawia się pochodzący z języka greckiego termin „marazm” (gr. marasmós). Oznacza on gaśnięcie i uwiąd.

Ewa Bińczyk, „Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu”, Wydawnictwo PWN

Przeczytaj inne fragmenty z dwudziestki wybranych przez nas książek »

.mat. pr..
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama