Facebook skończył niedawno 15 lat. To szmat czasu, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę błyskawiczne tempo rozwoju nowych technologii. Ewoluowały już same zdjęcia profilowe, czyli nasze wirtualne portrety: od małych rozpikslowanych awatarów po estetyczne fotografie, dość wiernie oddające rzeczywistość, wykonywane smartfonami, hurtowo. Łatwo te różnice jakości wychwycić, jeśli wzięło się udział w internetowym wyzwaniu „10 Year Challenge” na rzeczonym Facebooku. W jego ramach tysiące użytkowników portalu zestawiało swoje aktualne zdjęcia profilowe z analogicznymi sprzed dekady.
Dla większości to niewinna zabawa i sentymentalna podróż do przeszłości („ależ się zestarzałem!”), dla innych, co bardziej podejrzliwych, impuls do namysłu: czy Facebook tych danych przypadkiem nie gromadzi? Jeśli tak – po co miałby to robić? Na łamach magazynu „Wired” Kate O’Neill stawia podobne pytania: „A może algorytmy Facebooka skanują teraz wszystkie zdjęcia, badając, w jaki sposób się starzejemy, i ustalając nasz wiek?”.
Profil biometryczny
To zrozumiałe wątpliwości. Zwłaszcza że Facebook wciąż zbiera cięgi za gromadzenie danych i profilowanie nas z każdej strony, ku uciesze reklamodawców albo – co gorsza – kandydatów na różne ważne stanowiska. Z pomocą platform społecznościowych można się dużo dowiedzieć o wyborcach, ich humorach i poglądach, a potem dostosować do nich odpowiedni przekaz.
W przypadku zdjęć profilowych (i w ogóle zdjęć, na których się pojawiamy) kontekst też jest związany z prywatnością, a sprawa potencjalnie groźna, bo dotyczy rozwoju młodej, wciąż dość kontrowersyjnej technologii face recognition (albo facial recognition) – rozpoznawania twarzy.