Google for Startups został powołany do wspierania rozwoju początkujących firm na całym świecie. Google dostarcza im swoje technologie, łączy z inwestorami, wspiera rozwój, ale może też łowić ciekawe pomysły i prawdziwe start-upowe perełki. Koncern do tej pory stworzył sieć siedmiu kampusów, które pełnią funkcję ośrodków wsparcia młodych przedsiębiorców: Tokio, Tel Awiw, São Paulo, Madryt, Londyn, Seul i Warszawa, choć skala ich oddziaływania jest szersza i obejmuje w sumie 125 krajów. Internetowy gigant traktuje tę inicjatywę bardzo poważnie, bo przełomowe pomysły nie rodzą się dziś w garażach, ale właśnie w inkubatorach dla start-upów.
Czytaj także: Hej, Google, będziesz grzeczniejszy?
Polki awansują w Google
Agnieszka Hryniewicz-Bieniek do tej pory kierowała polskim oddziałem Google. Teraz przejęła stery w całym Google for Startups, więc będą jej podlegać szefowie wszystkich lokalizacji, w tym Marta Krupińska, która kilka miesięcy temu przejęła władzę w londyńskim oddziale.
Awans Hryniewicz-Bieniek to także duży skok dla samej Warszawy. Menedżerka będzie właśnie stąd nadzorowała funkcjonowanie całej sieci. Naszą stolicę poznają więc nawet te osoby z branży, które do tej pory nie widziały tutaj większego potencjału na rynku start-upów. Informacja odbiła się szerokim echem i nie brakuje opinii, że to transfer roku w branży technologicznej. Google jest rakietą, na której wystrzeliła już niejedna firma. Współpraca z właścicielem popularnej wyszukiwarki, systemu operacyjnego Android i producentem znanych aplikacji jest marzeniem wielu młodych innowatorów, którzy chcieliby zostać kolejnym Jobsem albo Zuckerbergiem.
Czytaj także: Na 20. urodziny Google zaprasza do świata, w którym nie trzeba myśleć
Świat nowych technologii docenia talent Polek i Polaków
– Podobne awanse są dobre dla naszych przedsiębiorców, bo biznes opiera się na relacjach, a dzięki takim osobom łatwiej nam nawigować po międzynarodowych rynkach – podkreśla Tomasz Rudolf, współtwórca i prezes The Heart, korporacyjnego centrum innowacji.
Polacy od wielu lat pną się po szczeblach kariery w międzynarodowych korporacjach technologicznych, nawet tak znanych jak Google. Inni z powodzeniem rozwijają swoje własne przedsiębiorstwa, a później są dostrzegani przez potentatów, którzy szukają na rynku świeżego spojrzenia. Przykładem jest Marta Krupińska, która wbrew pozorom niekoniecznie najbardziej znana jest z tego, że kieruje Google for Startups w Londynie. Polka jest współzałożycielką firmy Azimo, umożliwiającej szybkie i tanie przelewy międzynarodowe. Start-up został założony w 2012 r. właśnie w londyńskiej przestrzeni Google. Magazyn „Forbes” nagrodził jej wyczyny miejscami w rankingach „30 under 30” i „60 Female Tech Executives”.
– To sygnał, że Polki są utalentowanymi i cenionymi menedżerkami, co jest szalenie istotne, bo branża start-upowa na świecie kładzie duży nacisk na różnorodność, zwłaszcza na stanowiskach kierowniczych. Panie stają się mimowolnie ambasadorkami naszej branży, w szczególności Agnieszka, bo jej decyzja o pozostaniu w Warszawie i uczynieniu z niej centrum dowodzenia dla Google for Startups może przyciągnąć zainteresowanie zagranicznych inwestorów, którzy dotychczas nie przyglądali się Polsce – mówi Paweł Michalski, partner w klubie inwestorów prywatnych COBIN Angels.
Czytaj także: Apple ucieka na boki. Idzie w usługi, strach się bać?
Polska wciąż w technologicznej drugiej (albo trzeciej) lidze
Polki z Google nie są jedynymi cenionymi zarządzającymi w branży technologicznej. Przykładów wielkich karier jest wiele, a pierwszy z brzegu to choćby Wojciech Zaremba, 30-latek z Kluczborka, współzałożyciel OpenAI, firmy opracowującej rozwiązania bazujące na sztucznej inteligencji. Zaremba znalazł się na globalnej liście 35 największych innowatorów w wieku poniżej 35 lat, którą stworzył prestiżowy magazyn „MIT Technology Review”. Błędem byłoby jednak utożsamianie głośnych awansów z potęgą i mniemanie, że jesteśmy technologicznym niebem. Widać nas na mapie, ale nie jesteśmy jeszcze pierwszym kierunkiem podróży dla inwestorów poszukujących młodych, perspektywicznych firm.
– Osobiście uważam, że Polska to wciąż druga, a nawet trzecia liga w branży start-upowej. Jesteśmy młodym rynkiem i nie powinniśmy się tego wstydzić. Mottem Berlina było przez wiele lat „arm aber sexy”, czyli „biedny, ale seksowny”. Dziś są w TOP3 w Europie pod względem infrastruktury start-upowej. W przypadku Berlina to efekt wytrwałej pracy wszystkich, którym zależy na rozwoju młodych firm, w tym sfery publicznej. Wierzę, że jesteśmy w stanie szybko awansować w tej lidze, ale wymaga to sporej ilości pracy – uważa Paweł Michalski.
Czytaj także: Kiedy wszystko będzie inteligentne?