Zbierali na seicento, zostali oszukani. Jak być czujniejszym w sieci?
W lutym 2017 r. internauci wpłacili ponad 150 tys. zł na zakup nowego seicento dla Sebastiana Kościelnika, młodego kierowcy, który stracił auto w kolizji z kolumną rządową. Poszkodowany nigdy tych pieniędzy nie zobaczył. Ani nie dostał nowego samochodu. Wszystkie środki trafiły na konto żony organizatora zbiórki. To niepierwszy przypadek, kiedy zrzutka w sieci okazuje się oszustwem.
Polacy się zrzucają, bo chcą się lepiej poczuć
Internetowe zbiórki pieniędzy to międzynarodowy fenomen. Da się tak współfinansować leczenie, realizację marzeń, wspierać cele charytatywne, twórców i wynalazców. Z okazji urodzin możemy otworzyć zbiórkę na Facebooku, zachęcając znajomych, by dorzucili się do jakiejś ważnej sprawy. Od pewnego czasu to samo da się zrobić na Instagramie.
Motywacje do wzięcia udziału w zbiórkach są różne – niekiedy działa wzruszenie (gdy czytamy o kolejnym chorym dziecku czekającym na operację), niekiedy ponosi nas obywatelskie poczucie wspólnoty (jak w przypadku zbiórki do „puszki Adamowicza”, do której trafiło 16 mln zł). Zbieramy na sprawy bliskie sercu (jak w przypadku starszej pani, której ukradziono oszczędności całego życia) lub na realizację szalonych pomysłów. A przede wszystkim chcemy się poczuć lepiej – Polacy deklarują, że chętniej wspomogą finansowo jakąś sprawę, niż poświęcą swój własny czas i umiejętności.