Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Pizza i czekanie. Inna niż wszystkie noc wyborcza w USA

Times Square w dniu wyborów w USA, 3 listopada 2020 r. Times Square w dniu wyborów w USA, 3 listopada 2020 r. Maria Khrenova / TASS / Forum
Wieczór wyborczy w krajach demokratycznych to już na równi spektakl medialny i wydarzenie polityczne. Mało gdzie widać to lepiej niż w USA.

„Wiesz, co mi powiedział ostatnio? Że to najważniejsze wybory w historii kraju!” – mówi do żony Don Henderson. Jest październik 1969 r., właśnie przygotowuje się do małej prywatki – zaprosił na oglądanie wieczoru wyborczego znajomych, podobnie jak on białych Australijczyków z klasy średniej i w średnim wieku. Wszyscy mają oglądać oczekiwaną wygraną Partii Pracy, której w większości są wyborcami.

Tak zaczyna się komediodramat „Impreza u Dona” z 1972 r. (zekranizowany w 1976). – Ta sztuka jest uważana w Australii prawdopodobnie za najsłynniejszą w historii kraju – mówi brytyjski krytyk Neil Young. Jej autor David Williamson ma tytuł najpopularniejszego dramaturga, jakiego wydał Kraj Kangurów, w latach 70. nazywano go „głosem nowej Australii”.

W trakcie nocy wyborczej szybko okazuje się, że Partia Pracy, na którą głosowała większość zebranych, jednak nie zdobędzie władzy („Jak idą wybory? – Dobrze, jeśli jesteś faszystą”). Zaproszeni mężczyźni z biegiem czasu rozmowy na tematy polityczne (np. „Czasami myślę, że nie ma znaczenia, kto wygra, państwem kierują przecież urzędnicy”) zamieniają na alkohol, wulgaryzmy i uganianie się za nieswoimi żonami.

I chociaż czasy się zmieniły – kineskopowe telewizory, które trzeba stroić na wieczór wyborczy, zastąpiły duże ekrany plazmowe lub niewielkie smartfony, a i mało która impreza wyborcza staje się tak sławna (gdy w końcu wygrała Partia Pracy, autor sztuki dostał telegram od premiera o treści: „zmień zakończenie”) – to wieczory wyborcze i show im towarzyszące stały się nieodzownym elementem kultury w krajach demokratycznych.

Reklama