Jeszcze wczoraj wydawało się, że wszystko jest poukładane. Zakończona w czerwcu umowa będzie odnowiona. Piłkarz zgodził się na obniżkę wynagrodzenia w zamian za przedłużenie kolejnego kontraktu do pięciu lat. Dzisiaj Argentyńczyk ma 34 lata.
Czytaj też: Co dał Argentynie Maradona
Piekło ograniczeń finansowych
Ale to nie był ostatni zwrot akcji. Okazało się, że z powodu „przeszkód finansowych i strukturalnych” nie może dojść do podpisania odpowiedniego dokumentu. I to można zrozumieć, gdyby nie to, że w tym samym komunikacie klubu czytamy, że obie strony doszły do porozumienia. Chodzi więc o to, że tak czy owak Barcelona przekroczyłaby limit płac określony przez władze La Liga. Bez swojego asa straci na boisku, ale w kasie może zostać ok. 100 mln euro.
Jeszcze raz okazało się, że polityka „hulaj dusza, piekła nie ma” przestała działać, przynajmniej na jakiś czas. Piekło ograniczeń finansowych dotknęło Barcelonę i w konsekwencji najlepszego jej gracza w historii. Klub ma olbrzymie długi i wykonuje ruchy, które dwa–trzy lata wcześniej byłyby niemożliwe.
Czytaj też: Jorge Mendez, menedżer piłkarskich gwiazd
Messi kontra Cristiano Ronaldo
Przez długie lata hiszpańską piłkę napędzało współzawodnictwo Barcelony i Realu Madryt o najwyższe krajowe i europejskie cele. Symbolami tej konkurencji byli Lionel Messi i Cristiano Ronaldo. Dwie wielkie, pewnie największe gwiazdy współczesnego futbolu. Dwie różne osobowości, które nie różniły się klasą na boisku.