Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Paraolimpiada w Tokio. Czysty sport i ciemne strony rywalizacji

Róża Kozakowska Róża Kozakowska Bartłomiej Zborowski / Polski Komitet Paraolimpijski / mat. pr.
Na naszych (i nie tylko) paraolimpijczyków patrzymy przez pryzmat zdobytych przez nich medali i przejmujących historii, które za nimi stoją, ale także, niestety, z powodu ciemniejszej strony sportu.

Na półmetku XVI Letnich Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio polska reprezentacja zdobyła 13 medali, w tym trzy złote. Mistrzami zostali: dyskobol Piotr Kosewicz, tenisista stołowy Patryk Chojnowski i rzucająca maczugą Róża Kozakowska.

Pięć lat temu w Rio de Janeiro Polska w łącznej klasyfikacji zajęła dziesiąte miejsce dzięki 39 medalom. Wynika z tego, że o powtórzenie tamtego sukcesu nie będzie łatwo naszej 90-osobowej reprezentacji.

Czytaj też: Złota polska lekkoatletyka, pasjonujące starcie USA i Chin

Paraolimpiada. Doping ten sam

Te wielkie zawody konsekwentnie zyskują na znaczeniu. Do Tokio przyjechało 4400 sportowców ze 160 krajów. Konkurują w 22 dyscyplinach i aż 540 konkurencjach. Dla porównania: w zakończonych niedawno „normalnych” igrzyskach rozdano medale w 339 konkurencjach. Różnica wynika z podziału rywalizacji paraolimpijskiej na rodzaje niepełnosprawności. Stąd w niektórych dyscyplinach jest znacznie więcej kompletów medali.

Im bardziej rywalizacja paraolimpijska zyskuje na znaczeniu, tym bardziej upodabnia się do tej bez przedrostka „para”. Wyrównujące się premie finansowe za sukces to jedno, drugie to m.in. doping, który dotyka także tej rywalizacji. Niestety już tak zostanie, że pewnie lepiej zapamiętamy skandal związany z kolarzami torowymi Marcinem Polakiem i Michałem Ładoszem niż najuczciwszymi triumfami innych naszych reprezentantów.

Reklama