O Legii Warszawa znów jest w Europie głośno, ale raczej nie o taką sławę zabiegała. Zaczęło się kilka tygodni temu, gdy ukryci za szalikami i pod kominiarkami bandyci podczas wyjazdowego meczu z Leicester wywołali na stadionie awanturę, starając się sforsować strefę buforową oddzielającą ich od kibiców gospodarzy. Poszkodowani zostali lokalni policjanci, kilku napastników ujęto, a starsi angielscy kibice przebyli niechcianą podróż w czasie do lat 80., gdy tamtejsze stadiony zapełniała dysząca od alkoholowych oparów i żądna krwi tłuszcza.
Czytaj też: Trudny rynek sportowych transmisji
Pikniki razem z Żyletą
Potem puścili z dymem część trybuny własnego stadionu, dokonując rytualnego spalenia flag odebranych wrogim grupom, a następnie dali popis inwencji oraz kreatywności, rozwijając podczas ostatniego pucharowego meczu Legii w tym roku wymierzony w przyjezdnych z Moskwy transparent: „Jazda z k...ami”.
Wcześniej tego rodzaju elementy opraw meczowych ograniczały się na Łazienkowskiej do najbardziej gorącej trybuny, czyli Żylety, ale tym razem przekaz dla gości z Rosji rozpostarto również na sąsiednim skrzydle stadionu, zajmowanym przede wszystkim przez kibiców niedzielnych, piknikowych, w tym rodziny z dziećmi. Trudno powiedzieć, czy to żenujące widowisko działo się za wiedzą i zgodą jego uczestników z tej trybuny, ale nie można tego wykluczyć, więc albo mamy przy Łazienkowskiej do czynienia z dyktatem bandytów z Żylety, przed którymi pęka nawet zarząd klubu, albo piknikowej publiczności taka forma kibicowania odpowiada, a nawet imponuje.