Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Komu przeszkadza Dino, komu przeszkadza Wilanów

Dino Dino Facebook
Najwyraźniej bardzo łatwo nienawidzi się Warszawę. Nie zawsze zasłużenie, ale czasem sama się prosi.

Do katalogu samograjów, które „dzielą internautów”, czyli wywołują skrajne emocje w sekcji komentarzy, dołączyła kwestia otwarcia sklepu sieci Dino na warszawskim Wilanowie. Problem wyjęty wprost z grupki osiedlowej trafił na same szczyty polityki, wydobył polskie przesądy i klasowe podziały. Oto kolejny odcinek nieskończonego sezonu ogórkowego.

Za dużo marketów

Lektura wpisów pod internetową petycją przeciwko budowie Dino pokazuje, że mieszkańcom chodzi o całkiem pragmatyczne kwestie. Zwracają uwagę na nadmiar tego typu placówek w okolicy (teren można by wykorzystać w inny sposób), martwią się o zwiększenie ruchu kołowego na spokojnej ulicy, zwłaszcza że w pobliżu znajduje się żłobek. W sumie – nudy, typowa historia, jakich pełno na grupkach osiedlowych, gdzie trwają spory o boiska, parkingi i kościoły.

„Byłby to już kolejny supermarket w okolicy. Planowana kubatura obiektu to aż 4223 metry sześcienne, które ograniczą i tak masowo karczowaną bioróżnorodność Wilanowa Zielonego” – napisał autor petycji, lewicowy radny Daniel Kość. „Nie zgadzamy się na to, aby Zawady stały się betonową zatoką supermarketów. Na Zawadach brakuje wspólnych przestrzeni rekreacyjnych. (…) Supermarket (…) znacznie wzmoże ruch na ul. Sytej, będzie zakłócał obecnie panujący tam spokój wokół przedszkoli i osiedli mieszkaniowych”.

Dziennikarze „Wyborczej” i Wirtualnej Polski wyłowili głosy napotkanych na ulicy ludzi, którym przeszkadzało już coś innego – estetyka i prestiż („to wygląda jak kurnik”, „słyszałam, że asortyment jest gorszy niż w Biedronce”, „Mam nadzieję, że asortyment zostanie dostosowany do okolicy”, „Przecież to wygląda jak sklep pod Przasnyszem”).

Reklama