Obwodnica rozdzielnica
PiS chce domknąć warszawską obwodnicę przed wyborami. Kosztem mieszkańców
Ponad tysiąc osób przeszło na początku kwietnia przez centrum warszawskiej dzielnicy Wesoła. Mieszkańcy ramię w ramię z władzami dzielnicy oraz pobliskiego Sulejówka demonstrowali swój sprzeciw wobec proponowanego przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad „wariantu zielonego” Wschodniej Obwodnicy Warszawy (WOW).
Zaopatrzeni w transparenty z hasłami „Chcę żyć, a nie umierać przez tiry, hałas i złe powietrze” i „Albo tunel, albo nic!” przeszli spod budynku straży pożarnej na parking urzędu dzielnicy Wesoła. Kością niezgody jest tzw. Las Milowy. Jeżeli GDDKiA przeprowadzi obwodnicę według planowanego dziś „wariantu zielonego”, znajdujący się w centrum Wesołej teren zielony zostanie wycięty, a jego miejsce zajmie nasyp obwodnicy.
„Wariant zielony” Wschodniej Obwodnicy Warszawy
Wesoła uchodzi za jedną z najbardziej zielonych dzielnic Warszawy. Jej powierzchnię w 60 proc. stanowią lasy, większość mieszczącej się tam zabudowy to domki jednorodzinne, a liczba mieszkańców wynosi niecałe 25 tys. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że nie ma co kruszyć kopii o kawałek relatywnie młodego lasu między osiedlami Wesoła Centrum a Groszówka. Jednak mieszkańcy uważają inaczej: – Jest to jedyny teren rekreacyjny Wesołej. Chodzimy tam na spacery i na rower, a obok znajdują się korty tenisowe i rolkostrada. Możemy z tego wszystkiego korzystać, bo nasz las jest własnością Skarbu Państwa. Pozostałe tereny leśne są działkami prywatnym i wkrótce zostaną zabudowane – mówi Joanna Gorzelińska ze stowarzyszenia Sąsiedzi dla Wesołej, które było inicjatorem protestu.
Czytaj także: Czy Warszawa w ogóle nadaje się na stolicę?
Jeżeli WOW przejdzie przez Wesołą w „wariancie zielonym”, będzie to oznaczało wycięcie lasu i zastąpienie go murem, który podzieli dzielnicę na pół. Nasyp, na którym poprowadzona zostanie droga, będzie miał wysokość 8 m i długość 2,5 km, a odległość od najbliższych zabudowań wyniesie zaledwie 60 m. W bezpośrednim sąsiedztwie obwodnicy znajdą się urząd dzielnicy, straż pożarna, szkoła, cmentarz, sanatorium i kościół. Dziś aby się do nich dostać, mieszkańcy idą spacerem przez las, ale po realizacji planów GDDKiA będą musieli korzystać z kilku przejść, co będzie argumentem, żeby częściej wsiadać do samochodu. – To nie jest obwodnica, ale rozdzielnica – mówi jedna z mieszkanek Wesołej. I o ile może się wydawać, że spór między mieszkańcami i GDDKiA jest w istocie konfliktem między tymi, którzy obwodnicy chcą, a tymi, którzy jej chcą, ale nie u siebie, o tyle w istocie gra idzie o dużo większą stawkę.
Stop dla wariantu czerwonego
Historia awantury o obwodnicę w Wesołej ciągnie się już od prawie 20 lat. Pierwsza wersja WOW dla Wesołej zakładała, że trasa przebiegnie wedle tzw. wariantu czerwonego. Projekt zakładał, że trasa przejdzie estakadą nad torami kolejowymi, następnie (na najgęściej zaludnionym odcinku) zostanie poprowadzona w tunelu, aby dalej zagłębić się w otulinę Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. To właśnie o tę wersję przebiegu drogi walczą dziś mieszkańcy Wesołej, mimo że przed 2007 r. wyciągali transparenty, żeby zapobiec jej realizacji, i twierdzili, że o żadnej obwodnicy w ich dzielnicy nie może być mowy. O „wariant czerwony” walczyła wtedy minister rozwoju regionalnego Grażyna Gęsicka, której w 2007 r. ostatecznie udało się przekonać część mieszkańców oraz uzyskać pozytywną decyzję środowiskową dla wariantu z tunelem w Wesołej.
– To jasne, że nikt nie chce obwodnicy blisko swojego domu – tłumaczy Agnieszka Klembowska, aktywistka ze stowarzyszenia Sąsiedzi dla Wesołej. – Dlatego dla wielu mieszkańców jakakolwiek trasa przez Wesołą była w ogóle nie do przyjęcia. Dziś ludzie zrozumieli, że w sytuacji gdy z jednej strony buduje się węzeł Zakręt, a z drugiej węzeł Drewnica, nie można dalej zaklinać rzeczywistości. Z czasem udało się przekonać część mieszkańców, że uzgodniony w poprzednim postępowaniu przez minister Gęsicką „wariant czerwony z tunelem” jest akceptowalnym wariantem WOW.
Czytaj także: Jak strzebla błotna zablokowała budowę drogi
Minister Szyszko odpowiedzialny za blokowanie inwestycji?
Nie bez znaczenia dla całej sprawy jest fakt, że 800 m w głąb lasu od planowanej trasy WOW w „wariancie czerwonym” znajduje się dom Jana Szyszki, który zarówno latach 2005–2007, jak i 2015–2018 był ministrem środowiska. Minister i jego żona Krystyna Szyszko, która jest radną PiS w Wesołej, oficjalnie nie zabierają głosu w sprawie obwodnicy, jednak mieszkańcy dzielnicy zgodnie twierdzą, że to właśnie oni są odpowiedzialni za wieloletnie blokowanie inwestycji i odsunięcie jej od terenu swojego domu. W 2006 r. Jan Szyszko wydał decyzję zmieniającą przebieg wschodniej obwodnicy Warszawy, odsuwając ją od Starej Miłosnej (gdzie sam mieszka) i otuliny Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. W tym samym roku podpisał decyzję o tzw. środowiskowych uwarunkowaniach dla budowy obwodnicy przecinającej słynną Dolinę Rospudy.
Gęsicka uchyliła decyzję Szyszki i wydawało się, że minister uda się zakończyć sprawę, zadowalając większość mieszkańców. Wpisano nawet „wariant czerwony” WOW do wszystkich dokumentów planistycznych dla regionu, w których widnieje zresztą do dziś.
Radość była jednak przedwczesna. W 2010 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił decyzję środowiskową z 2007 r. ze względów formalnych na wniosek czterech osób, których domy znajdowały się blisko planowanej trasy przebiegu WOW. Sprawa przycichła. Ale kiedy w 2015 r. Jan Szyszko znów objął tekę ministra środowiska, wszystko potoczyło się w przyspieszonym tempie. Zmieniono wagi kryteriów inwestycyjnych i ponownie przeprowadzono analizy wielokryterialne.
Czytaj także: Szyszkę pokonały kornik i wycinka
Dyrektorzy RDOŚ zmieniali się jak w kalejdoskopie, a postępowanie zostało przeniesione z Warszawy do Białegostoku. Wyrzucono do kosza opracowania niezależnych ekspertów, które punktowały popełnione przez specjalistów GDDKiA błędy. Sanepid pozytywnie zaopiniował rozwiązanie, które jeszcze w 2006 r. uważał za złe, zupełnie zignorowano też sprzeciw zarówno obywateli i władz Wesołej i Sulejówka. W końcu inwestor stwierdził, że uznawany do tej pory za najkorzystniejszy wariant z tunelem przegrywa z wariantem tańszym, z nasypem ciągnącym się przez centrum dzielnicy.
Za wszelką cenę i po kosztach
GDDKiA tłumaczyła mieszkańcom swoją decyzję dużymi kosztami tunelu lub niszczycielskim wpływem, jaki takie rozwiązanie miałoby wywrzeć na wody gruntowe, powodując podtopienia. – Kiedy pojawił się argument podtopień, poprosiliśmy o przesłanie nam analizy eksperckiej, która by coś takiego stwierdzała. Takiej analizy nie ma, bo podtopienia to tylko pretekst, żeby nie robić tunelu. Pieniądze też nie są problemem. Zapytałam dyrektora GDDKiA, czy gdybyśmy napisali list do Billa Gatesa, żeby dał nam 300 mln zł na tunel, bo nie chcemy umierać od zanieczyszczeń, i on by dał nam te pieniądze, to czy dyrekcja zdecydowałaby się na wariant z tunelem? I po reakcji dyrektora było widać, że tu wcale nie chodzi o pieniądze – tłumaczy Gorzelińska.
Jeżeli chodzi o wody gruntowe, to rzeczywiście coś jest na rzeczy. Ale – jak twierdzi burmistrz Sulejówka – zagrożeniem nie jest „wariant czerwony”, lecz właśnie preferowany przez GDDKiA „wariant zielony”. – Ten wariant przebiega w pobliżu strefy ochrony pośredniej ujęć wody dla Sulejówka oraz w bezpośrednim sąsiedztwie obszarów spływu wód zasilających ujęcia wody. Stwarza to zagrożenie skażenia warstw wodonośnych, dlatego sprzeciwiamy się budowie obwodnicy w „wariancie zielonym” – komentuje Anna Bączyk, kierownik referatu planowania przestrzennego i gospodarki nieruchomościami Urzędu Miasta Sulejówek.
Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące wyboru wariantu Wschodniej Obwodnicy Warszawy, RDOŚ (kiedy jeszcze postępowanie było prowadzone w Warszawie) zamówił koreferat stworzony przez grupę niezależnych ekspertów z Instytutu Ochrony Środowiska. Zadaniem badaczy była ocena zasadności i poprawności wcześniejszych analiz GDDKiA przemawiających za „wariantem zielonym”. Ocena ta była miażdżąca, stwierdzono, że przedstawiona przez GDDKiA dokumentacja jest nierzetelna. Naukowcy wskazali m.in. na brak prawidłowego porównania wariantów, brak poprawnej oceny wpływu przedsięwzięcia na środowisko (w szczególności na jakość powietrza i hałas), na jakość komunikacji na terenie dzielnicy oraz na krajobraz.
Niestety, kiedy aktywiści otwierali szampana i świętowali zwycięstwo, RDOŚ postanowił wyrzucić (kosztowny i opłacony z pieniędzy podatników) koreferat do kosza i zachowywać się, jakby nigdy go nie zamawiał. Stowarzyszenie zdecydowało przeć dalej i poprosiło o ekspertyzę prof. dr. hab. inż. Waldemara Kitlera, który miał ocenić, czy „wariant zielony” nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa mieszkańców dzielnicy. Odpowiedź brzmi: owszem, zagraża, jednak dokument również został zignorowany, ponieważ o opinię eksperta poprosili aktywiści.
Wariant z tunelem figuruje w studium planistycznym dzielnicy od przeszło dekady. W związku z powyższym osoby, które przez ostatnie dziesięć lat kupowały w Wesołej działki lub domy, brały pod uwagę przebieg obwodnicy w tym wariancie. Oznacza to, że część z nich brała większe kredyty, żeby kupić droższą nieruchomość, np. w pobliżu Lasu Milowego. Dziś dowiadują się, że za kilka lat za oknem zamiast wiewiórek i ptaków będą słyszeli pędzące po obwodnicy tiry. Z drugiej strony ci, którzy kupowali relatywnie tanie działki znajdujące się na trasie planowanej obwodnicy, rozbili bank. Jeżeli obwodnica przebiegnie w planowanym dziś „wariancie zielonym”, do niedawna tanie działki staną się oczkiem w głowie deweloperów. Przypadek?
Czytaj także: Miejskie parki na sprzedaż? Kontrowersje wokół działań warszawskiej spółki
Sprawie przyjrzeli się aktywiści ze stowarzyszenia Sąsiedzi dla Wesołej, a nagłośnił ją ruch obywatelski Miasto Jest Nasze. Okazuje się, że przed 2015 r., więc jeszcze zanim opinia publiczna miała okazję dowiedzieć się o możliwej realizacji „wariantu zielonego” WOW, w Wesołej odzyskano i odkupiono 32 ha gruntu znajdującego się dokładnie na trasie „wariantu czerwonego” obwodnicy w otulinie Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Jeżeli WOW rzeczywiście zostanie zrealizowany wedle wariantu z nasypem, wartość działek nieprawdopodobnie wzrośnie. Jak poinformowało MJN, część działek była znacjonalizowana za odszkodowaniem w latach 70., a następnie zwrócona w naturze spadkobiercom dawnych właścicieli. W dokumentach pojawiają się te same trzy nazwiska osób, które dziś są właścicielami ogromnego terenu w Wesołej. Ruch obywatelski zapowiedział, że wystąpi o dostęp do decyzji zwrotowych gruntów i prześledzi, czy cała procedura odbyła się zgodnie z prawem.
Rospuda w cieniu WOW
Co pozostaje mieszkańcom? Mimo niesprzyjających okoliczności nie składają broni: – Jeżeli będzie trzeba, przywiążemy się do tych drzew jak w Rospudzie, a jeżeli to nie pomoże, pozostanie nam walka o odszkodowania w sądzie – deklarują. I – jak twierdzi mecenas Marcin Makowski – wiele wskazuje na to, że w sądzie będą mieli spore szanse. – Mieszkańcy mogą się powołać na występujące w prawie międzynarodowym zasady dotyczące prawa do życia w zdrowym środowisku lub np. dochodzić odszkodowań ze względu na utratę wartości swoich nieruchomości. Możliwości jest kilka i myślę, że można tu się spodziewać dość dużych odszkodowań – tłumaczy. Za które zapłacimy oczywiście my jako podatnicy, ponieważ odszkodowania będą wypłacane ze Skarbu Państwa.
Mimo działań aktywistów oraz pomagających im posłów i polityków wygląda na to, że los Wesołej jest już przypieczętowany. Domknięcie ringu wydaje się jednym z najważniejszych planów PiS na uratowanie wyników wyborów samorządowych w stolicy. Dlatego władza spróbuje zrealizować projekt za wszelką cenę, nawet dopychając zmiany kolanem. Na początku tego roku minister infrastruktury Andrzej Adamczyk (z typową dla dygnitarzy PiS łatwością decydowania o tym, co się stanie w resorcie, któremu nie przewodniczy) stwierdził, że decyzja środowiskowa RDOŚ dla drugiego odcinka WOW zostanie wydana najpóźniej za dwa miesiące.
Dziś wiemy, że minister przestrzelił, bo decyzji jak nie było, tak nie ma. Z drugiej strony trudno ignorować plany obecnej władzy, szczególnie jeżeli ich przeprowadzenie ma strategiczne znaczenie dla przyszłych wyborów. „Do pięciu lat ring wokół Warszawy powinien być zapięty” – powiedział minister Adamczyk w wywiadzie dla TVP3, jednoznacznie dając do zrozumienia, że tam, gdzie PO nie dała rady, PiS zadziała mocno i skutecznie. Nawet gdyby miał dojść do celu kosztem mieszkańców Wesołej.