Moje miasto

Małkowski znów ubiega się o prezydenturę. Mimo seksafery

Czesław Jerzy Małkowski Czesław Jerzy Małkowski Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
Czesław Jerzy Małkowski ponownie walczy o fotel prezydenta w Olsztynie. Skargi pokrzywdzonych kobiet bledną wobec wyborczych obietnic.

Czy mężczyzna, który usłyszał wyrok skazujący za zgwałcenie podwładnej będącej w zaawansowanej ciąży, powinien zajmować najbardziej eksponowane i prestiżowe stanowisko w mieście? Były prezydent Olsztyna Czesław Małkowski uważa, że tak.

Czytaj także: Walka o prezydenturę z seksaferą w tle

Prezydent z zarzutami

Małkowski rządził miastem przez dwie kadencje, jest wpływową osobą, nawet kiedy formalnie nie sprawuje władzy. W 2008 r. został zatrzymany i wyprowadzony z ratusza w kajdankach. W 2011 ruszył proces i po czterech latach Sąd Rejonowy w Ostródzie nie dał wiary tłumaczeniom oskarżonego, że do zbliżeń dochodziło za zgodą pokrzywdzonej. Uznał byłego prezydenta za winnego zgwałcenia oraz usiłowania gwałtu, bo po drodze swoje oskrażenie wniosła także inna kobieta zatrudniona w ratuszu.

Choć część zarzutów przedawniła się, sąd wymierzył Małkowskiemu karę 5 lat pozbawienia wolności oraz zakazał sprawowania stanowisk kierowniczych w jednostkach samorządu terytorialnego aż do 2021 r. Ale od wyroku odwołały się obie strony i sprawa trafiła do ponownego rozpatrzenia – ten powtórny proces właśnie ruszył i oczekiwanie na prawomocny wyrok jeszcze potrwa.

Formalnie nie ma więc przeszkód, by Małkowski ubiegał się o reelekcję, jego start w wyborach odbywa się lege artis. Nie pierwszy zresztą raz – startował w wyborach jeszcze w 2014 r., ale przegrał z Piotrem Grzymowiczem.

Małkowski dzieli opinię publiczną

Teraz znów były prezydent chce się ubiegać o władzę w mieście; w centrum Olsztyna swoje biuro otworzył właśnie Komitet Wyborczy Wyborców Czesława Jerzego Małkowskiego. Hasło: „Aby ludzi łączyć, nie dzielić”. To paradoks, bo Małkowski, nie chcąc oddać władzy, bardzo wyraźnie dzieli opinię publiczną.

W Olsztynie nie brakuje tych, którzy uważają, że był on dobrym gospodarzem i ma wielki talent do zjednywania sobie ludzi. Poważne oskarżenia im nie przeszkadzają: prezydent im zaprzecza, a prawomocny wyrok jeszcze nie zapadł. Obowiązuje zresztą zasada in dubio pro reo – wszelkie wątpliwości przemawiają na korzyść obwinionego. Wszystko odbywa się więc zgodnie z prawem.

Ale istnieją jeszcze normy pozaprawne, które oddziałują równie mocno co zasady ujęte w przepisach.

Przemoc jest okej?

Jedna z nich to niestosowanie przemocy, szczególnie w sytuacji nierównego rozłożenia sił. Na przykład wtedy, gdy jedna ze stron ma na starcie słabszą pozycję – jest mniejsza fizycznie (bo jest np. dzieckiem), chora lub w szczególnej sytuacji zdrowotnej. Albo gdy jest zależna od sprawcy i jemu podległa (służbowo, rodzinnie czy finansowo). Szczególnie gdy w grę wchodzi ochrona dodatkowego dobra – jak w przypadku kobiet ciężarnych.

Konsekwnecją tej normy jest hamowanie zapędów, które prowadzą do nadużywania przemocy. Robi się to na różne sposoby – nie tylko izolując agresora, ale też stosując wobec niego ostracyzm. To jasny sygnał dla niego i dla innych, którzy mają pokusę wykorzystywania swej pozycji. Popierając start Małkowskiego w wyborach, mieszkańcy Olsztyna dają sygnał odwrotny: przemoc jest okej.

Czytaj także: Ile przemocy musi być w gwałcie, żeby sprawcę skazano?

Nie ma zgody na krzywdzenie

Dziś wygląda to tak: skargi pokrzywdzonych kobiet bledną wobec wyborczych obietnic. Wyrok sądu można zamieść pod wykładzinę w ratuszu, bo nie przeszkodzi on w sprawowaniu władzy.

Tymczasem krzywdzenie zależnych od siebie ludzi nie jest okej. Zgwałcenie drugiego człowieka nie jest okej. Tak samo jak akceptacja przemocy, bo tym de facto jest uhonorowanie krzywdziciela wysokim urzędem – czy to w samorządzie, czy w Kościele.

Czytaj także: Wszystko o wyborach samorządowych 2018

Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama