Agnieszka zawsze myślała, że do seksu dochodzi dopiero po małżeństwie. Kiedy znany jej z widzenia kierowca, z którym wracała do rodzinnego miasteczka, zaprosił ją do domu, powiedziała, że pójdzie. Myślała, że na kawę.
Na posterunku zeznała, że mężczyzna zaczął ją rozbierać, ściągnął spodnie, dotykał po nogach, między nogami. Wyciągnął swojego penisa, próbował rozchylić jej nogi. Biegła uznała, że Agnieszka mówi prawdę i nie konfabuluje. Ale prokurator umorzył śledztwo. Oficjalne uzasadnienie: Oskarżony nie podejrzewał, że dziewczyna jest niepełnosprawna intelektualnie (NI) w stopniu umiarkowanym. Nie zachowywała się jak osoba bezradna. Kawę i seks zaproponował jedynie żartobliwie. Gróźb nie było.
Czytaj także: Zgoda na seks musi być jasno wyrażona. Szwecja zmienia prawo dotyczące gwałtów
Znamiona
Dostępne, dogodne i dyskretne – tak charakteryzuje się osoby z NI. Ujawnianych jest 3 proc. przypadków przemocy seksualnej wobec osób z niepełnosprawnością intelektualną. To dane światowe. Od 51 do 79 proc. kobiet z niepełnosprawnością intelektualną doświadcza przemocy seksualnej. Trzy razy częściej niż pozostałe kobiety. Część z nich w ogóle nie jest świadoma tego, że dzieje się coś złego.
Jednocześnie każdego roku umarza się ok. 67 proc. spraw o gwałty i wykorzystanie seksualne. Podobnie jest z przestępstwami z art. 198 KK, który mówi o bezradności, kiedy ofiara nie jest w stanie rozpoznać znaczenia czynu lub pokierować swoim zachowaniem. Dostęp do informacji jest utrudniony. Nie ma w Polsce scentralizowanego systemu gromadzenia danych o tych przestępstwach. Prokuratura Krajowa, prokuratury okręgowe i regionalne nie wiedzą, co się dzieje w prokuraturach rejonowych. Żeby się tego dowiedzieć się, trzeba napisać blisko 350 maili.
– Trudno powiedzieć, że ktokolwiek w Polsce zajmuje się tego typu przestępstwami. Nie ma osób wyspecjalizowanych w prowadzeniu takich postępowań. To błąd, bo specyfika tych przestępstw jest duża, a zrozumienie, czym jest niepełnosprawność intelektualna, jest bardzo ważne – mówi prokurator z Żyrardowa dr Małgorzata Szeroczyńska, z wykształcenia także psycholog, zajmująca się prawami osób z niepełnosprawnością intelektualną.
Sprawcami są najczęściej osoby bliskie. Ktoś z rodziny, z ośrodka pomocy społecznej, rehabilitant, pielęgniarka. Jeżeli sprawność danej osoby jest ograniczona do tego stopnia, że obawia się ona kontaktu z obcymi, to nikt nie ma interesu, by molestowanie ujawnić.
Czytaj także: Na czym polega molestowanie seksualne? Każdy kraj widzi to inaczej
Jak tłumaczy biegła psycholog Justyna Piątkowska, która jako jedyna z biegłych umieszczonych na sądowych listach zgodziła się na rozmowę, do przekraczania granic może dochodzić stopniowo, przy jednoczesnej manipulacji psychologicznej. To sprawia, że ofiara nie musi wyraźnie się bronić, krzyczeć, uciekać z miejsca zdarzenia. Niestety wiedza psychologiczna rozmija się z praktyką sądową. W sprawie Ani spod Zamościa umorzono śledztwo w sprawie obcowania płciowego z osobą upośledzoną. Prokurator uznał, że znamię przestępstwa z art. 198 w postaci bezradności byłoby wyczerpane, gdyby Ania była zamknięta, odurzona narkotykami lub alkoholem i nie miała siły uciec lub wezwać pomocy. Jeśli nie da się tego udowodnić, przestępstwa nie ma.
Dowody
Bardzo rzadko w takich wypadkach mamy do czynienia z przemocą, po której zostaje materiał biologiczny, sperma, obrażenia. Rzadko zdarzają się przestępstwa bardzo brutalne i oczywiste dla prokuratorów. Jak na przykład sprawa, która toczyła się przed Sądem Rejonowym w Prudniku. 62-letni Stanisław S., jak podawano w lokalnych mediach, wielokrotnie zgwałcił i wykorzystywał seksualnie znajomą, która z powodu niepełnosprawności miała osobowość 8-letniego dziecka. Kobieta jest podopieczną ośrodka społecznego. Codziennie do godziny 16 przebywa na warsztatach i zajęciach, potem wraca do domu. Przez sześć miesięcy Stanisław R. wielokrotnie zabierał ją z mieszkania do lasu, gdzie doprowadzał do zbliżeń. Do gwałtów dochodziło nawet po wszczęciu postępowania. W końcu sprawę policji zgłosił pracownik instytucji, której podopieczną jest kobieta. Wyrok: 2 lata bez zawieszenia.
– Ile przemocy musi być więc w akcie seksualnym, żeby uznać, że doszło do zgwałcenia? – pyta prokurator Szeroczyńska. Są sytuacje, w których ofiara nie umie się przeciwstawić napastnikowi. Nikt nie nauczył jej asertywności. Nie wie, jak zareagować, więc reaguje paraliżem, biernym oporem, którego nie trzeba przełamywać siłą. Takich przypadków jest dużo. – Ja takie sprawy kwalifikuję, o ile tylko to możliwe, jako wykorzystanie bezradności. I przytacza historię: – Prowadziłam kiedyś postępowanie, w którym pokrzywdzona była 15-letnia dziewczynka. Sprawca – obcy jej mężczyzna – posadził ją sobie w parku na kolanach i zaczął penetrować palcami. Robił to bez słowa i bez przemocy. Ona nie była w stanie zareagować. Uznałam, że jej wiek i sposób jej wychowania sprawiły, że czuła się wobec tego mężczyzny bezradna. Ale nie zawsze można przyjąć taką kwalifikację. A wtedy jesteśmy zmuszeni uznać, że nie było przestępstwa, właśnie dlatego, że sprawca nie stosował przemocy, choć wiemy, że nie zrobił tego, bo po prostu nie musiał.
Wiarygodność osób z niepełnosprawnością intelektualną ocenia się jeszcze niżej niż pełnosprawnych dzieci – ofiar przemocy seksualnej. Dr Monika Karwacka tłumaczy, że słowom osób z niepełnosprawnością intelektualną nie wierzy się, gdy są one sprzeczne z wypowiedziami osób pełnosprawnych, zwłaszcza mającym autorytet i pozycję społeczną. Którymi są często sprawcy. Używa się argumentów związanych z niskim ilorazem inteligencji, niedomogami pamięci, tendencją do fałszowania rzeczywistości oraz konfabulacją.
Czytaj także: Nie podważajmy tego, co mówią ofiary, tylko dlatego, że oskarżają autorytet
Na niekorzyść ofiar interpretuje się trudności w komunikacji z nimi. Prokurator Szeroczyńska opowiada o sprawie przemocy domowej, w której ofiarą była głuchoniema kobieta, w zasadzie w ogóle niefunkcjonująca na poziomie werbalno-pisemnym, kiepsko posługująca się językiem migowym. – Czy doszło do przemocy seksualnej? Nie umiemy tego ustalić – ubolewa prokuratorka. – Wydano wyrok za znęcanie się nad rodziną, mężczyzna naruszył warunki wyroku, bo dalej zbliża się do rodziny i jest tymczasowo aresztowany. Nie mamy w tej sprawie protokołu z przesłuchania, jest notatka, że udało się z nią skomunikować na zasadzie trzech prostych pytań. Do zastosowania tymczasowego aresztowania sądowi wystarczyło, mimo że to nie jest dowód, ale tylko notatka. Jednak do skazania na pewno nie starczy i trzeba będzie kobietę formalnie przesłuchać, choć z pewnością będzie to bardzo trudne, a treść jej zeznań ograniczona.
Od niektórych osób z NI wydobycie informacji wymaga specjalnych umiejętności, którymi w Polsce dysponuje jedynie nikła grupa specjalistów, którzy rzadko chcą być biegłymi. Takich umiejętności nie ma raczej nikt z prokuratorów czy sędziów. Do tego dochodzą jeszcze problemy czysto organizacyjne. – Na przesłuchanie przez sąd ofiary przestępstwa seksualnego zdarza się czekać i trzy–cztery miesiące. Bo sąd ma np. zapaść kadrową i po prostu nie ma kto przeprowadzić przesłuchania albo jest problem z umówieniem biegłego psychologa. Na opinię seksuologiczną czeka się nawet do półtora roku. Poza tym nie istnieje coś takiego jak rekrutacja na biegłego. Każdy sąd okręgowy ma swoją listę, ale biegłym nie musi być biegły z listy. To, że ktoś się na nią wpisze, to wola tej osoby. Czy sąd sprawdza kwalifikacje biegłych, którzy składają wniosek o wpis na listę? – Nie, bazuje na dokumentach, certyfikatach, ewentualnie listach publikacji załączonych przez wnioskodawcę – mówi prokurator Szeroczyńska.
Prokuratury rejonowe nie mają swoich budżetów. Za biegłych płaci prokuratura okręgowa. Dlatego zamiast utytułowanej pani profesor z kompetencjami, która wzięłaby podwójną stawkę, korzysta się z opinii magistra, który może nie mieć wystarczającej wiedzy lub doświadczenia. Paradoksalnie o zajęcie się tematem apeluje prawica. Ordo Iuris zorganizowało trzy lata temu konferencję dotyczącą biegłych psychologów, pokazując, że waga ich opinii jest olbrzymia, ale też że często nie są one oparte na ścisłej wiedzy naukowej i trudno podlegają weryfikacji. – Jeżeli biegły napisze w opinii, że pokrzywdzona nie przejawia syndromu ofiary przemocy seksualnej, to dla mnie oznacza, że postępowanie o przestępstwo seksualne należy umorzyć. Nie powołuję innego biegłego, by podważyć tę opinię. Nie mam do tego przesłanek, bo każdy biegły z założenia jest uznawany za specjalistę w swojej dziedzinie – mówi prokurator Szeroczyńska.
Czarne chmury
Minister sprawiedliwości skupia się na podnoszeniu kar. Zakładając chyba, że najlepsze, co możemy ofiarom zaproponować, to wysoki wyrok dla człowieka, który je skrzywdził.
Według prokurator Szeroczyńskiej prawa karnego w tym zakresie w zasadzie zmieniać nie trzeba, a już na pewno nie pomoże podwyższanie sankcji za tego typu przestępstwa. Jedyną rzeczą, którą należałoby wprowadzić, by dostosować przepisy polskie do prawa europejskiego, to wpisanie do przepisu o zgwałceniu zamiast działania „przemocą” działanie „bez zgody”. – Oczywiście, taka zmiana nie będzie panaceum na wszystkie problemy. One bowiem głównie leżą w ludziach, nie w prawie. Nie wszyscy prokuratorzy prowadzą postępowania, w których pokrzywdzonymi są osoby z niepełnosprawnością intelektualną, z należytym zaangażowaniem, ale bywa też tak, że nie mają pomysłu, jak to robić. Jeśli takie postępowanie trafi się prokuratorowi raz w życiu, to jak może umieć je poprowadzić adekwatnie do możliwości komunikacyjnych osoby z niepełnosprawnością intelektualną? Szkolenia nie są obligatoryjne. Jest grupa prokuratorów, która regularnie na nie jeździ, i są tacy, którzy nigdy nie byli i nigdy się nie wybiorą.
Poza tym umiejętności pracy z ofiarami przestępstw seksualnych należy ćwiczyć. – Tu nie wystarczy jednorazowe, nawet trzydniowe szkolenie. Nabyte kompetencje bez praktyki szybko zanikają. Jeśli się takich spraw na co dzień nie prowadzi, to warto za rok na szkolenie pojechać ponownie, a takiej możliwości już nie ma. To zaklęty krąg. Niestety, bywa i tak, że niezależnie od tego, jak będziemy się starali i ile dobrej woli mieli, nie uda się z danego pokrzywdzonego z niepełnosprawnością intelektualną wydobyć żadnej informacji ani zdobyć żadnego innego dowodu – przyznaje ze smutkiem prokurator Szeroczyńska, wspominając sprawę autystycznego chłopca, którego matka podejrzewała, że padł ofiarą molestowania seksualnego, gdyż zaczął pisać słowa oznaczające organy płciowe. Mimo powołania biegłych z Synapsis nie udało się z chłopcem porozumieć, żadnych świadków zdarzeń nie było, nie miał on też żadnych obrażeń. Postępowanie więc trzeba było umorzyć, choć nikt nie negował, że możliwe, iż podejrzenie matki było słuszne. To jednak nie wystarcza do skazania kogokolwiek przez sąd.
Ostatnie zmiany w sądownictwie, zdaniem prokuratorki, ani nie przyspieszą postępowań, ani nie zapewnią szumnie zapowiadanej zmiany organizacyjno-mentalnościowej. Podaje przykład: – Maleńki sąd w Żyrardowie, gdzie jest czterech sędziów karnych. Sprawa o znęcanie się nad rodziną. Skierowaliśmy wobec podejrzanego wniosek o przedłużenie tymczasowego aresztowania i wniosek o jego obserwację psychiatryczną. Do maszyny losującej wnioski te wpadły oddzielnie. Do rozpoznania każdego z nich został wylosowany inny sędzia. Teraz „wyrywają” sobie akta i wyznaczenie terminu jednego posiedzenia zależy od wyznaczenia terminu drugiego, kiedy oba wnioski można by załatwić na jednym posiedzeniu, jednym postanowieniem. Już pomijam absurd kompetencji asesorów, którzy nie mogą zastosować tymczasowego aresztowania, ale mogą je przedłużyć – tłumaczy prokurator Szeroczyńska.
Prezesi sądów będą mieli więcej pracy, kiedy sędziowie będą się odwoływali od wyroków maszyny losującej. Postępowania będą przez to coraz dłuższe, zwłaszcza w tak delikatnych sprawach.
Wyspecjalizowanie w takich postępowaniach grupy prokuratorów, którzy jeździliby po całym kraju i się nimi zajmowali, nie ma sensu. Nikogo też nie należy przeciążać takimi postępowaniami. – Kiedy byłam zastępcą prokuratora rejonowego Warszawa-Śródmieście, mieliśmy takie postępowanie w sądzie dotyczące molestowania seksualnego w rodzinie, gdzie ofiarami były małe dzieci, w tym jedno z porażeniem mózgowym, na wózku. Choć to nie jest prawidłowe z punktu widzenia prowadzenia postępowania sądowego, zarządziłam, że na każdą rozprawę będzie chodził ktoś inny. Prokuratorki były bowiem po każdym terminie rozprawy w takiej traumie, że przez dwa tygodnie odreagowywały obrzydliwość tej sprawy – przyznaje prokurator Szeroczyńska. Psycholog ma superwizora, do którego ma obowiązek regularnie uczęszczać. Nawet policja ma psychologa, u którego funkcjonariusze mogą szukać wsparcia. Prokuratorzy i sędziowie nie mają takiej możliwości. Nikt nie wpadł na pomysł, że dzięki takiej pomocy mogliby być lepszymi prokuratorami i sędziami.
Słowo na s
Są sprawy, których udałoby się uniknąć, gdyby było inne podejście do edukacji. Chciałoby się powiedzieć: sami jesteśmy za ten stan odpowiedzialni. Infantylizujemy niepełnosprawnych. Nawet do dorosłych niepełnosprawnych zwracamy się „na ty”, akceptujemy ich spontaniczne przytulanie się nawet do obcych osób, zapominamy o uczeniu granic, dystansu, chronienia swojego ciała, wymagając od nich pełnego posłuszeństwa, uległości wobec zdrowych osób dorosłych.
– Ostatnio przyjęłam takie zawiadomienie: rodzice zgłosili zaginięcie dorosłej córki z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym – przywołuje prokurator Szeroczyńska. Dziewczyna przez Facebooka umówiła się z chłopakiem, który też, jak się później okazało, jest niepełnosprawny. – Podejrzewaliśmy właściwie wszystko: niewolę seksualną, przemoc, porwanie. Okazało się, że dziewczyna się zakochała i chce utrzymywać z chłopakiem kontakt. Rodzice wycofali zawiadomienie, ale długo rozmawialiśmy o ich dalszym postępowaniu wobec córki i tego chłopaka, w tym o konieczności zaakceptowania, że jest ona dorosła i ma prawo do miłości, a także do życia seksualnego. Widziałam, jaki to był dla nich problem, i wiem, że nikt ich do konfrontacji z nim nie przygotował.
O tym zapominają rodzice osób z NI: to, że ich dzieci są niepełnosprawne, nie wyklucza ich potrzeb, ich pragnień. Nie uczą ich, w jaki sposób prowadzi się prawidłowe życie seksualne. Że nie każda oferta na podwórku czy w szkole to coś, na co powinny reagować pozytywnie. Na przykład tak jak osoby z zespołem Downa, które mają dużą potrzebę dotyku i wiarę w innych ludzi, potrafią być wykorzystywane przez środowisko podwórkowe. – Dbanie o te kwestie w przyszłości da nam także dobrego świadka – podkreśla prokurator.
Podstawy wiedzy o seksualności udało się wpisać do podstawy programowej szkół specjalnych. Wyedukowania wymagają też pracownicy domów opieki społecznej, pracownicy szkół specjalnych, lekarze, którzy się takimi osobami zajmują. Prokurator wspomina, jak bardzo trudne było napisanie pod względem merytorycznym instrukcji obsługi wizyty ginekologicznej czy urologicznej osób z NI. Kiedy lekarze widzą osobę z syndromem Downa, którą mają przebadać ginekologicznie, wpadają w panikę. A w kontekście postępowania karnego tym bardziej mogą zrobić krzywdę, bo w grę wchodzi podwójna wiktymizacja.
Pewności, czy jej córka nie jest regularnie wykorzystywana, nie ma mama 25-letniej Moniki. Dziewczyna ma zaburzenia rozwojowe, spowodowane tym, że jej mama w czasie ciąży przyjmowała antybiotyki. Kilka godzin dziennie pracuje w gdańskim schronisku dla zwierząt. Od kilku lat samodzielnie jeździ komunikacją miejską, samodzielnie porusza się po mieście. Od dłuższego czasu opowiada matce o przygodach z napotkanymi mężczyznami. Przez wiele lat były niewinne: to był spacer, przytulanie. Ale któregoś dnia Monika wróciła do domu i z radością opowiedziała mamie historię o tym, że uprawiała seks w lesie.
Czytaj także: Gwałty randkowe – problem (niestety) powszechny
Dostała od matki EllaOne (wtedy jeszcze były bez recepty). Ginekolog potwierdził, że Monika nie jest już dziewicą. Od tego momentu bierze regularnie antykoncepcję. Monika potrafi nazwać agresywne zachowanie i na nie zareagować, ale kiedy ktoś jest wobec niej troskliwy, nie krzywdzi jej w ostentacyjny sposób, nie użyje przemocy wobec niej, to Monika może nawet nie zauważyć, że coś się stało.
Mama Moniki jest w kropce. Nie zakaże córce pracy, bo wie, ile dla niej znaczy. Ale co się stanie, jeśli córka wróci kiedyś pobita, okaleczona? I czy jeśli coś takiego się zdarzy, to czy jej potrzeby seksualne będą okolicznością obciążającą czy łagodzącą?