Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

NIK alarmuje: W Polsce brakuje nadzoru nad lekami weterynaryjnymi

Wielu ludzi bezmyślnie sięga po takie środki – anaboliczne, hormonalne, odurzające – kompletnie nie zdając sobie sprawy z konsekwencji dla własnego zdrowia. Wielu ludzi bezmyślnie sięga po takie środki – anaboliczne, hormonalne, odurzające – kompletnie nie zdając sobie sprawy z konsekwencji dla własnego zdrowia. gisne / PantherMedia
Leki weterynaryjne łatwo trafiają do ludzi, którzy sobie szkodzą. Ponieważ powstał rynek, nad którym nikt nie sprawuje kontroli, szybko znaleźli się oszuści i cwaniacy, którzy zbijają na tym krocie i ryzykują zdrowie.

Najwyższa Izba Kontroli była ostatnio krytykowana za raport na temat dodatków do żywności, ale większość przeprowadzanych kontroli w obszarze szeroko definiowanej ochrony zdrowia przynosiła dotąd zawsze korzyści. Najczęściej kontrole NIK ujawniają bowiem wieloletnie zaniedbania, o których nie raz i nie dwa pisały media, tyle że na urzędników wskazanych palcem w takim raporcie, z zasady nieprzejmujących się wynurzeniami dziennikarzy, działa on dużo bardziej mobilizująco.

Czy tak będzie i tym razem, po opublikowaniu wyników kontroli iluzorycznego nadzoru nad obrotem lekami weterynaryjnymi? W ocenie NIK istnieje potężna luka w systemie prawnym, za sprawą której mnóstwo środków psychotropowych, hormonalnych, anabolicznych i odurzających stosowanych u zwierząt trafia w Polsce do ludzi.

Winę za to ponoszą dwie niewspółpracujące ze sobą inspekcje: weterynaryjna i farmaceutyczna. Ponieważ powstał rynek, nad którym nikt nie sprawuje kontroli, szybko znaleźli się oszuści i cwaniacy, którzy zbijają na tym krocie i ryzykują zdrowie.

Czytaj także: Rząd przyjął nową matrycę stawek VAT. Nie chce zadbać o nasze zdrowie

Błędna interpretacja przepisów, czyli kto za co odpowiada?

Klub fitness w centrum Warszawy. Jest takich mnóstwo w każdym mieście Polski. Okazuje się, że poza oficjalnymi treningami amatorzy muskulatury posilają się nie tylko odżywkami, które mogą kupić w tutejszym sklepiku, ale też po kryjomu sięgają po hormony i anaboliki. Najczęściej wstrzykują je sobie sami w domu lub toalecie siłowni, bo w koszach na śmieci widać zużyte igły i małe strzykawki wraz z pustymi fiolkami leków, które okazują się specyfikami weterynaryjnymi. Od 23-latka można wyciągnąć informację, że na receptę na lek odwadniający (po którym na jego ciele lepiej uwidacznia się rzeźba mięśni brzucha) nie miałby szans u żadnego lekarza – ale kolega ma dojście do źródła identycznego preparatu stosowanego przez weterynarzy u koni. Na czarnym rynku nie ma więc problemu, by taki lek zdobyć.

To właśnie o tego typu sytuacjach traktuje najświeższy raport Najwyższej Izby Kontroli, stwierdzający, że Główny Lekarz Weterynarii przyjął nieuzasadnioną interpretację obowiązujących przepisów, według której jego Inspekcja nie posiada kompetencji w zakresie nadzoru nad obrotem i stosowaniem w weterynarii produktów leczniczych, a całość zagadnień należy do zadań Inspekcji Farmaceutycznej. Tymczasem Inspekcja Farmaceutyczna nie posiada uprawnień do kontroli stosowania produktów leczniczych weterynaryjnych! Wojewódzcy inspektorzy farmaceutyczni wydają jedynie zgody na posiadanie i stosowanie w celach medycznych przez zakłady lecznicze dla zwierząt lub lekarzy weterynarii środków odurzających lub substancji psychotropowych.

Być może przepisy są niespójne. Być może rozporządzenia, które regulują zasady sprawowania nadzoru, nie uwzględniają zakresu kompetencji wynikających z Prawa Farmaceutycznego. Widać jednak olbrzymią lukę, którą najwyższy czas zlikwidować.

Czytaj także: Polska na ostatnim miejscu w Europie pod względem liczby lekarzy

Nikt nic nie wie, czyli czarny rynek zatruć i skutków ubocznych

Według danych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi wartość sprzedaży produktów leczniczych weterynaryjnych o działaniu odurzającym i psychotropowym w 2016 r. wyniosła 5,2 mln zł (wzrost o 250 proc. w stosunku do 2014 r.), natomiast o działaniu anabolicznym i hormonalnym – 10,7 mln zł (wzrost o 80 proc. w stosunku do 2014 r.). W obowiązujących od 2017 r. zasadach sprawozdawczych hurtownie nie mają obowiązku wykazywania wartości sprzedanych produktów. Ale wysoki wzrost wartości sprzedaży pokazuje, że rynek jest coraz bardziej chłonny – pytanie tylko: który?

Kontrola NIK wykazała, że nadzorem nie był objęty obrót produktami o działaniu odurzającym lub psychotropowym w hurtowniach farmaceutycznych zajmujących się produktami weterynaryjnymi. Kontroli takich nie prowadził Główny Inspektor Farmaceutyczny w żadnej z 43 hurtowni, którym wcześniej wydał zezwolenie na prowadzenie obrotu (mimo że taki obowiązek nakłada na niego ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii). Natomiast trzech z pięciu wojewódzkich lekarzy weterynarii niezasadnie uznało, że kontrola tego obrotu należy tylko do zadań Inspekcji Farmaceutycznej.

Niestety białych plam jest więcej. Główny Inspektor Farmaceutyczny nie monitorował w internecie nielegalnego obrotu produktami leczniczymi, uznając, że zgodnie z obowiązującymi przepisami Inspekcja Farmaceutyczna nie nadzoruje nielegalnego obrotu produktami leczniczymi. Ośrodek Kontroli Zatruć twierdzi, że nie posiada danych dotyczących zatruć substancjami zawartymi w produktach dla zwierząt. Z kolei Krajowe Biuro do Spraw Przeciwdziałania Narkomanii poinformowało NIK, że nie posiada kompetencji i nie zajmuje się problemem nadużywania sterydów anabolicznych. Do Biura nie wpłynęły również sygnały o uzależnieniach ani o używaniu produktów o działaniu odurzającym lub psychotropowym wykorzystywanych w leczeniu zwierząt. A statystyki prowadzone przez Narodowy Fundusz Zdrowia nie odnotowują przypadków zatruć spowodowanych substancjami zawartymi w produktach leczniczych dla zwierząt wykorzystywanych w celach pozamedycznych.

Czytaj także: Czy na twarzy naprawdę są wypisane nasze choroby?

Konsekwencje odroczone w czasie

Być może ktoś uzna, że nadzór państwa nad wyciekiem leków weterynaryjnych na czarny rynek i dostęp do nich nieupoważnionych osób jest niepotrzebny, gdyż każdy jest kowalem własnego losu i powinien wiedzieć, do czego prowadzi nieuzasadnione stosowanie specyfików przeznaczonych dla zwierząt.

Niestety rzeczywistość pokazuje, że wielu ludzi bezmyślnie sięga po takie środki – anaboliczne, hormonalne, odurzające – kompletnie nie zdając sobie sprawy z konsekwencji dla własnego zdrowia. A nie ma nikogo, kto by ich zdrowiem się zajął i wytłumaczył, jak szkodliwe mogą być próby przyjmowania takich specyfików w celach pozamedycznych, czyli przede wszystkim przyspieszenia tempa przyrostu masy, siły i wytrzymałości mięśni. Nie dziwię się, że z Ośrodka Kontroli Zatruć nie udało się kontrolerom NIK wydobyć żadnych danych – przecież skutki uboczne zażywania testosteronu lub anabolików nie pojawiają się tak jak przy zatruciach grzybami szybko, tylko dopiero po dłuższym czasie ich niewłaściwego stosowania. Ich amatorzy liczą na szybki efekt i go rzeczywiście doświadczają – problemy ze zdrowiem odczują w perspektywie miesięcy, a nawet lat.

Obecna kontrola NIK pokazała słabość służb kontrolnych na styku farmacji i weterynarii, ale jeśli ktoś chciałby kiedyś przeprowadzić kontrolę modnych klubów fitness, siłowni, salonów spa i sprawdzić, kogo zatrudnia się tam w roli instruktorów, doradców i ekspertów – wyniki byłyby zapewne równie przerażające.

Czytaj także: FDA ostrzega przed wlewami z osocza dla „zachowania młodości”. To medyczna hochsztaplerka

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną