A czy my poradzimy sobie bez lekarzy, diagnostów i pielęgniarek, jeśli padną z wyczerpania lub zostaną odesłani na przymusową kwarantannę? Doniesienia są coraz bardziej niepokojące. W Warszawie trzeba było zamknąć główne laboratorium referencyjne w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego PZH, bo potwierdzono zakażenie koronawirusem u pracownika jednego z zakładów naukowych.
„W trosce o zdrowie podjąłem decyzję o zawieszeniu działania laboratorium diagnostycznego NIZP-PZH” – poinformował dr Grzegorz Juszczyk, dyrektor Instytutu. Izolacja pracownika zmusiła innych do kwarantanny i zamknięcia placówki. W sytuacji, gdy każde laboratorium, które tylko może wykonywać badania molekularne, jest na wagę złota – jedno z najlepszych i najbardziej doświadczonych (trzeciego stopnia referencji) musi zawiesić działalność, nie przyjmuje wymazów. Brakuje ludzi, którymi można by zastąpić personel.
Czytaj też: Covid-19. Testy, testy, testy, ale jakie?
Groźny scenariusz: medycy w kwarantannie
Ograniczone możliwości diagnostyczne skutkują więc tym, że w Gdańsku lekarze i pielęgniarki ponad 30 godzin czekają na wynik swoich badań. Chodzi o personel szpitala im. Kopernika, gdzie w poniedziałek wykryto u jednego z pacjentów na oddziale chorób wewnętrznych koronawirusa (diagnoza potwierdzona), zarządzono więc pobranie wymazów od wszystkich, którzy mieli z nim kontakt. Do rana w czwartek jeszcze tych wyników nie było, a lekarze poskarżyli się dziennikarzom „Gazety Wyborczej”: „Czujemy się, jakbyśmy siedzieli na tykającej bombie, nie możemy udzielać pomocy chorym, do tego boimy się o siebie i swoich bliskich”.