Koronawirus, którego pojedyncza cząstka ma średnicę ok. 100 nm, ukazał kruchość naszego świata, paraliżując go w kilkanaście tygodni. Uderza w gospodarkę, wycieńcza służbę zdrowia, ogranicza życie społeczne. Nic dziwnego, że w ludziach pojawia się potrzeba wskazania winnego tego całego zamieszania. Najczęściej pada na Chiny i ich mieszkańców.
Europejczycy też jedzą mięso
Po części jest to zrozumiałe – pierwsze oficjalne przypadki zachorowań pojawiły się właśnie w chińskim Wuhanie. Przyczyną musiał być kontakt z dzikim zwierzęciem, najpewniej ssakiem, choć nie jest do końca jasne, z jakim dokładnie. Rezerwuarem beta-koronawirusów są nietoperze, które były w hibernacji, gdy zidentyfikowano przypadki z Covid-19. Niektórzy badacze sugerują więc, że do transmisji wirusa na człowieka doszło wskutek kontaktu z ogniwem pośrednim: sprzedawaną na rynku dziką zwierzyną. Gdyby nie takie „mokre targi”, gdzie przy braku zasad higieny ubija się mnóstwo zwierząt, być może w ogóle nie byłoby tej pandemii.
Czytaj też: Czy powinniśmy się bać nietoperzy?
Wydaje się zatem, że winne są chińskie zwyczaje jedzenia wszystkiego. Jak to ktoś niegdyś powiedział: „Chińczycy jedzą wszystko, co pływa, ale nie jest łodzią, wszystko, co lata, ale nie jest samolotem, i wszystko, co chodzi, ale nie jest człowiekiem”. Napawa nas obrzydzeniem jedzenie żab, ropuch, węży, łuskowców czy psów. Warto jednak spojrzeć na to z pewnego dystansu – my również zjadamy zwierzęta.