Pomysłodawcą Światowego Dnia Zdrowia Psychicznego był Richard Hunter, zastępca sekretarza generalnego Światowej Federacji Zdrowia Psychicznego, która od 1992 r. uwypukla w ten sposób potrzebę przeciwdziałania stygmatyzacji osób cierpiących na choroby psychiczne oraz apeluje o zapewnienie im pomocy na każdym etapie choroby.
Często zżymam się na tego typu okazje, bo niedługo zabraknie dni w kalendarzu, aby upamiętnić każdą chorobę i rozmaite wydarzenia zupełnie niepotrzebnie podnoszące ich rangę (15 października mamy czcić Dzień Dziecka Utraconego, całkiem niedawno był Dzień Bezpiecznej Aborcji, a jeszcze wcześniej Hipercholesterolemii).
Ale w tym wypadku nie przejdę obojętnie obok jeszcze jednej okazji, by przypomnieć wagę solidarności z osobami dotkniętymi zaburzeniami psychicznymi. Ich los w Polsce wcale się nie poprawia, a znaczna część odpowiedzialności za ten stan rzeczy spada na społeczeństwo, które takich chorych odrzuca i nie chce zaakceptować nawet ich najbardziej podstawowych praw.
Czytaj też: Znikające kozetki. Dlaczego psycholog nie pracuje w zawodzie?
Etyczny wymiar psychiatrii
Z prof. Januszem Heitzmanem, obecnie wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, a równo dekadę temu szefem tej organizacji, kilkakrotnie przeprowadzałem długie wywiady. Ale stale wracam do jego słów, które padły podczas jednej z naszych rozmów już w 2015 r., kiedy tłumaczył powody niedoinwestowania jego specjalności w Polsce: „Dlaczego gdzie indziej oddziały psychiatryczne pachną jak kardiologia, a u nas najczęściej śmierdzą?