Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Groźba atomowa. Katastrofa, której nie było, tragedia, która trwa

Rosyjski żołnierz na tle elektrowni w Czarnobylu. Rosyjski żołnierz na tle elektrowni w Czarnobylu. Russian Defence Ministry / TASS / Forum
Czy alarm wszczęty przez Ukrainę po ataku rosyjskich wojsk na elektrownię atomową w Zaporożu był nieuzasadniony, a straszenie przez Wołodymyra Zełenskiego, że Europie grozi nuklearna apokalipsa, przesadne?

Bezpieczeństwo radiacyjne w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej (ZEA) nie zostało naruszone, zgodnie potwierdzają eksperci i dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (IAEA). Elektrownia w Czarnobylu także nie stwarza zagrożenia. Nic się nie stało?

Czytaj też: Tydzień dziwnej wojny. Dlaczego rosyjska ofensywa utknęła

Wojna to ryzyko

Głosu ekspertów w dziedzinie bezpieczeństwa jądrowego należy wysłuchać, bo rzeczywiście uleganie nieuzasadnionej panice w czasach, gdy nie brakuje powodów do niepokoju, nie pomaga. Głos ten przedstawił kompetentnie Karol Jałochowski w artykule „Nie ma zagrożenia nuklearnego. Rosjanie z dala od reaktorów”. Elektrownia nie jest obiektem, który można łatwo wybić z reżimu bezpieczeństwa, nawet gdy się bardzo chce. Dotychczasowe katastrofy w Three Miles Island, Czarnobylu, Fukuszimie miały charakter wypadków, a nie zaplanowanych ataków.

To stwierdzenie prowadzi jednak do pytania: czy nawet jeśli trudno sobie wyobrazić doprowadzenie do awarii reaktorów wskutek np. ostrzału artyleryjskiego lub nawet ataku lotniczego, to trwająca wojna nie zwiększa zagrożenia systemowego i ryzyka niechcianego wypadku? Zaporoska Elektrownia Atomowa jest, owszem, bezpieczna, choć warto wczytać się w komunikat dyrektora generalnego IAEA. Dowiadujemy się zeń, że w pierwszym reaktorze trwają prace konserwacyjne, drugi i trzeci zostały wyłączone w sposób kontrolowany, czwarty pracuje na 60 proc. mocy, piąty i szósty utrzymywane są w rezerwie i pracują z niską mocą.

Tę informację uzupełnia komunikat ukraińskiego Inspektoratu Państwowego Regulatora Jądrowego, że wyłączone i włączane reaktory są schładzane i na razie systemy działają w sposób bezpieczny. Ewentualna „utrata możliwości chłodzenia paliwa jądrowego doprowadzi do znaczących emisji radioaktywnych do środowiska. W konsekwencji takie wydarzenie może przekroczyć skalą wcześniejsze wypadki w elektrowniach atomowych, włączając wypadek w Czarnobylu i wypadek w Fukuszimie-Daichi”. Nic więc dziwnego – tu powrót do komunikatu dyrektora generalnego IAEA – że warunkiem bezpieczeństwa ZEA jest zapewnienie stałego zasilania systemów chłodzących i funkcjonowania personelu.

Czytaj też: Fronty wojny. Plan Putina zaczyna się sypać

Jest bezpiecznie czy nie jest bezpiecznie?

O stanie personelu dowiadujemy się z ostatniego komunikatu ukraińskiego Inspektoratu: w ataku nikt nie został zabity ani ranny, załoga musiała pracować ponad 24 godziny, kilku osobom trzeba było udzielić pomocy lekarskiej ze względu na stres. Reaktor drugi pracuje z mocą potrzebną do zapewnienia potrzeb kompleksu elektrowni, a więc także systemów bezpieczeństwa, a reaktor czwarty zwiększył produkcję energii do sieci do 825 MW. W końcu też można przeczytać podsumowanie ostrzału – dotyczył nie tylko budynku ośrodka szkoleniowego, ale także pomieszczeń związanych z pierwszym reaktorem, dwa pociski trafiły obszar składowania suchych pozostałości wykorzystanego paliwa jądrowego.

Jest więc bezpiecznie czy nie jest bezpiecznie? Odpowiedź jest bardzo prosta i wykracza poza kwestię bezpieczeństwa technicznego reaktorów. Bezpieczeństwo systemowe zostało naruszone w chwili, gdy Rosjanie zdecydowali o napaści na Ukrainę i rozpoczęli agresję, a jej elementem uczynili także elementy infrastruktury energetycznej, zwłaszcza elektrownie jądrowe, mimo że strona ukraińska i międzynarodowe grona eksperckie domagały się wyłączenia takich obiektów z celów działań wojennych.

W Czarnobylu Ukraińcy ustąpili bez walki, choć jak pokazuje doświadczenie z innych odcinków frontu, walczą do końca, nie licząc się z własnymi stratami i zadając dotkliwe straty przeciwnikowi. Czy to Rosjanie zachowali się odpowiedzialnie, że nie strzelali w Czarnobylu, czy raczej Ukraińcy, odstępując od zbrojnego oporu i podejmując współpracę z okupantem przy utrzymaniu jednostki w ruchu?

Czytaj też: Czy Ukraina wystarczy Putinowi?

Argument racjonalnego bandyty

Atak na elektrownię w Zaporożu nie był już taki niewinny i mimo że nie naruszał bezpieczeństwa samych reaktorów, to rosyjski ostrzał groził życiu i zdrowiu ludzi i naruszał podstawową zasadę bezpieczeństwa, mówiącą, że „fizyczna integralność instalacji jądrowych musi być utrzymywana i zachowana w bezpieczeństwie przez cały czas” (to słowa dyrektora generalnego IAEA). To znaczy, że bezpieczeństwo zostało naruszone i można oczywiście ten fakt bagatelizować stwierdzeniem, że nie doszło do zagrożenia technicznego. Sam ostrzał był zapewne wyrazem żołnierskiej fantazji, jak mówi ekspert – formą pozostawienia znaku „tu byłem”, by rozliczyć zadanie. Sami dowodzący wojną zachowują się jednak „racjonalnie i odpowiedzialnie”, bo celowo bombardują tylko bezbronne szpitale, żłobki, szkoły i budynki mieszkalne, a nie reaktory jądrowe.

Argument racjonalnego i odpowiedzialnego bandyty jest jednak wątpliwy, bo wynikałoby z niego, że najlepiej się stanie, gdy Ukraińcy oddadzą bez walki w ręce rosyjskiego agresora wszystkie swoje reaktory, a wówczas świat będzie bezpieczny. Nie, świat przestał być bezpieczny już w 2014 r., gdy jądrowe mocarstwo zaatakowało sąsiadujące suwerenne państwo i dokonało aneksji części jego terytorium, a po ośmiu latach rozpoczęło pełnowymiarową inwazję.

Atak na Zaporoską Elektrownię Atomową w nocy z 3 na 4 marca ustanowił nową cezurę w tej wojnie. Nawet jeśli bezpieczeństwo jądrowe nie zostało zagrożone w sensie technicznym, to jednak stało się ono, w wymiarze zarówno cywilnym, jak i militarnym, zakładnikiem zbrodniczej polityki rosyjskiego agresora. Rosjanie naruszyli Kartę Narodów, prawo międzynarodowe oraz Statut Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, tak bowiem stanowi rezolucja Konferencji Generalnej IAEA z 2009 r.

Dlatego Wołodymyr Zełenski miał pełne prawo bić na alarm, nawet jeśli używał apokaliptycznej retoryki. W Ukrainie apokalipsa już się zaczęła i nie zmieni tego fakt, że w okupowanych elektrowniach pracownicy mogą korzystać ze stołówki.

Czytaj też: Co teraz? To może być długa wojna na wyczerpanie

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną