Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Wiosna w Nowy Rok? Niestety. Zima w Polsce stała się „bezjądrowa”

W styczniu 16 czy nawet 14 st. jest anomalią pogodową, ale nie jest to zjawisko przypadkowe. W styczniu 16 czy nawet 14 st. jest anomalią pogodową, ale nie jest to zjawisko przypadkowe. Patrycja Iskra / Agencja Wyborcza.pl
Prognozy przewidują, że Nowy Rok będzie w Polsce wyjątkowo ciepły, z temperaturami dochodzącymi do plus 14, a lokalnie nawet 16 st. C i więcej. Zwłaszcza na zachodzie i południowym zachodzie kraju.

W zeszłym roku w sylwestra i w Nowy Rok też było ciepło, ale nie aż tak. Najwyższe temperatury zanotowano wówczas w okolicach Gorzowa Wielkopolskiego – plus 13 st. Absolutny styczniowy rekord dodatniej temperatury w Polsce padł 6 stycznia 1999 r. w miejscowości Pszenno w województwie dolnośląskim – 18,6 st. C. Generalnie już od wielu dni jest ciepło, więc obudziły się wiewiórki, które normalnie o tej porze powinny sobie smacznie spać.

Czytaj też: Jesień staje się najdłuższą porą roku

Styczeń. Pogodowe anomalie

W styczniu 18, 16 czy nawet 14 st. to anomalia pogodowa, ale nie jest to zjawisko przypadkowe. Odpowiada za nie osłabienie, a nawet zaburzenie tzw. cyrkulacji strefowej, charakterystycznej dla naszego klimatu. Normalnie cyrkulacja atmosferyczna jest strefowa, czyli przebiega zgodnie z liniami stref klimatycznych, a więc mniej więcej równoleżnikowo. Zaburzenia tej cyrkulacji powodują, że ujawniają się tendencje do adwekcji, tj. silnego napływu powietrza z kierunku południowego. I taki napływ, z południowego zachodu, ma właśnie miejsce. Globalne rozregulowanie klimatu sprawia, że takich nagłych adwekcji, południowych czy północnych, będzie przybywać. Anomalie staną się coraz częstsze.

Zresztą gwałtowne uderzenie mrozu i śnieżyc, z którym jeszcze dwa–trzy dni temu borykało się kilka stanów USA, głównie w środkowo-wschodniej części kraju, było spowodowane podobnym zjawiskiem, tyle że odwrotnym. Zaburzenie cyrkulacji spowodowało nagły napływ – wtargnięcie – bardzo zimnego powietrza z kierunku arktycznego w dół. Tamtejszy paradoks polegał na tym, że w kilku stanach USA było znacznie zimniej niż w najbardziej północnej Kanadzie. To dlatego, że masy zimnego arktycznego powietrza przepłynęły wysoko górą na południe, niejako omijając Kanadę, po czym po prostu spadły na obszary kilku amerykańskich stanów znacznie niżej.

Oczywiście zaburzenia cyrkulacji atmosferycznej wywołujące adwekcję z północy u nas też mogą się zdarzać, choć raczej nie tak często jak w Ameryce, ponieważ ta część Arktyki, której masy powietrza mogłyby nam zagrozić wtargnięciem, ociepliła się znacznie bardziej niż obszary arktyczne położone bardziej na zachód. Tak więc w Europie częściej będziemy narażeni na nagłe napływy ciepłych mas z południa. To ocieplenie, z którym mamy obecnie do czynienia, jest też możliwe z tej racji, że obecnie na naszym terytorium nie ma w ogóle pokrywy śnieżnej, która zawsze schładza powietrze o kilka stopni. Cały śnieg stopniał i zmienił sytuację hydrologiczną wielu rzek, których stany istotnie wzrosły.

Czytaj też: Drzewa uciekają z tego świata. Umierają i mogą już nie wrócić

Polskie zimy „bezjądrowe”

Choć kilkanaście stopni ciepła w styczniu to anomalia, to jednak nie jest ona tak groźna jak ostatni przypadek amerykański. Tak wysoka temperatura u nas nie spowoduje śmierci, zniszczeń i strat, z którymi musiał się zmierzyć choćby stan Nowy Jork z temperaturami minus 30 czy minus 40 stopni. Ale generalnie dla przyrody u nas takie nagłe ciepło zimą to zjawisko niekorzystne – powoduje jej większe lub mniejsze rozregulowanie. W styczniu i w lutym powinno być u nas zimno, a jeszcze do tego najlepiej śnieżnie.

Tymczasem w przeciągu ostatnich stu lat zima w Polsce na terenach nizinnych skróciła się ze stu kilkunastu dni do 40. Poza tym nasze zimy stały się, jak to mówią klimatolodzy, „bezjądrowe”, to znaczy nie występują w nich zasadnicze okresy ze stuprocentową pokrywą śnieżną. Kiedyś takie były; te okresy zdecydowanej zimy, czyli śnieżnej i mroźnej, nazywano nawet „sanną”. Od sań.

A dzisiaj istnieją już u nas obszary, na których pokrywy śnieżnej zimą nie ma w ogóle, i to jest zmiana bardzo istotna. Polska zdecydowanie nabiera cech klimatu Kotliny Panońskiej. Niestety coraz częściej zimy nad Wisłą nie ma lub pojawia się ona na krótko, po czym znika i nie pozostaje nam nic innego, jak tylko się do tego przyzwyczaić. Może dałoby się to zmienić, włączając się aktywnie w walkę o ochronę klimatu całej Ziemi, ale z tym, jak wiadomo, wciąż jest wielki problem.

Czytaj też: Ocean Indyjski jakby się obraził. Klimat wariuje na całym świecie

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną