Antybiotykooporność przyspiesza przez zmiany klimatu. Zabija więcej ludzi niż malaria i AIDS
Środki przeciwdrobnoustrojowe to leki, które hamują lub niszczą mikroorganizmy. Zaliczają się do nich zarówno preparaty przeciwbakteryjne, jak i przeciwgrzybicze, przeciwwirusowe, a także przeciwpasożytnicze. Nie ulega wątpliwości, że odegrały one kluczową rolę w zmniejszeniu konsekwencji wielu chorób, odwracając losy trwającej od zarania dziejów wojny pomiędzy człowiekiem a mikrobami. Jednak ich coraz powszechniejsze, nieraz niewłaściwe stosowanie stwarza dogodne warunki do rozwoju szczepów mikroorganizmów, które stają się na takie preparaty oporne. Preparaty tego typu stosuje się przecież nie tylko w leczeniu ludzi, ale na ogromną skalę również w przemysłowej hodowli zwierząt.
Czytaj także: Alarmujący raport NIK. Polska to antybiotykowe Eldorado
Nie jest to w żaden sposób zaskakujące. W 1945 r. w swojej mowie noblowskiej przestrzegał przed tym Aleksander Fleming, odkrywca penicyliny, bo już trzy lata wcześniej opisano cztery szczepy gronkowca złocistego oporne na ten antybiotyk. Oporność na antybiotyki, preparaty naturalnie produkowane głównie przez grzyby, istniała zresztą już dziesiątki tysięcy lat temu, jak dowiodły w 2011 r. badania DNA zakonserwowanego w wiecznej zmarzlinie. Współcześnie, w warunkach częstego działania stresora, jakim dla mikroorganizmów są leki skierowane przeciwko nim, pojawianie się oporności podlega selekcji pozytywnej, jest promowane, staje się sposobem na lepsze przystosowanie. Rozprzestrzenianie się tej cechy najszybciej zachodzi wśród bakterii, ponieważ te z nich, które ją nabyły, mogą przekazywać innym odpowiedzialne za nią geny na drodze koniugacji.