Leszek Chorzewski, nowy prezes lotniska w Modlinie, z sali nad swoim gabinetem ma dobry widok na lotnisko i okolicę. Ogrom pustej przestrzeni zachęca do snucia ambitnych planów, na razie na miarę możliwości spółki. Obok parkingów już wkrótce ruszy budowa pierwszego hotelu. Sam terminal zostanie poszerzony w kierunku wschodnim, bo od miesięcy pęka w szwach. Przez Modlin w tym roku przewinie się prawie 3 mln klientów Ryanaira. – W przyszłym roku ruszamy z rozbudową. Na początek powiększymy część hali dla pasażerów odlatujących. Potem, być może, również tę dla przylatujących – mówi Chorzewski.
To inwestycja najbardziej potrzebna, ale plany spółki są śmielsze. Prezes pokazuje tymczasową konstrukcję: wieżę kontroli lotów. Chętnie zastąpiłby ją nową i wyższą. Obok chciałby ulokować bazę techniczną dla obsługi samolotów. – To świetny biznes, dzięki któremu lotnisko mogłoby sporo zarobić. Mielibyśmy wtedy drugi filar działalności – przekonuje.
Prezes myśli też o wydajniejszym systemie nawigacyjnym ILS, żeby samoloty mogły lądować nawet w gęstej mgle. Na północ od pasa startowego Chorzewski wskazuje na pola, gdzie w przyszłości znalazłoby się miejsce i dla drugiego pasa, i dla zupełnie nowego, większego terminalu z podziemną stacją kolejową. Na wypadek, gdyby kiedyś Modlin miał stać się dużo ważniejszym portem lotniczym niż dziś.
Chorzewski pasjonuje się lotnictwem. – Zarządzanie portem w Modlinie to praca marzeń – nie ukrywa. Kiedyś, jako dziennikarz radiowy, zajmował się transportem, potem przez kilkanaście lat z przerwami pracował w Polskich Liniach Lotniczych Lot. Tam był m.in. rzecznikiem prasowym, gdy na Okęciu, bez podwozia, lądował kapitan Wrona.