Dyskonty kuszą kompromitującymi promocjami i denerwują klientów. Właściwie bezkarnie
Niemiecki Lidl najpierw nie docenił pomysłowości polskich klientów, którzy masowo zaczęli zwracać opakowania po produktach marek własnych sieci, aby dostać z powrotem pieniądze. Akcja okazała się absurdem, bo uniemożliwiała robienie zakupów w cywilizowanych warunkach. Jednak decyzja o jej nagłym zakończeniu zamiast zmiany warunków też nie była dobrym rozwiązaniem. Teraz feralnej promocji Lidla przyjrzy się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
UOKiK pod lupę powinien też wziąć portugalską Biedronkę, która tygodniami zachęcała do używania kart lojalnościowych i zbierania naklejek. Miały one zostać wymienione na pluszowe maskotki. Ale kto wreszcie ma wymaganą liczbę naklejek, ten w wielu dyskontach sieci żadnych pluszaków już nie znajdzie. Podobno się skończyły, chociaż sami pracownicy nie wiedzą i bezradnie rozkładają ręce. A przecież, zgodnie z regulaminem, nagrody miały być dostępne aż do początku grudnia. Co ciekawe, dalej można zbierać zupełnie już bezwartościowe naklejki.
Dyskonty nie zamierzają przepraszać
Lidl i Biedronka takimi marketingowymi wpadkami specjalnie się jednak nie przejmują. Nie czują się w obowiązku, żeby kogokolwiek przepraszać, kajać się czy przyznawać do błędu i oferować rekompensatę. Wychodzą z założenia, że rozczarowany klient i tak do nich wróci, bo przecież zależy mu głównie na jak najniższych cenach. Taka promocyjna kompromitacja obu sieci byłaby znakomitą okazją dla silnego, polskiego rywala.