Ekonomistka Tacciana Manionak uważa, że jej kraj stara się przy okazji wywalczyć równe warunki dla swoich firm na wspólnym rynku Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej.
ObserwatorFinansowy.pl: – Białoruś nie może porozumieć się z Rosją co do ceny za gaz. Pod koniec roku wydawało się, że strony się dogadały, a tymczasem konflikt wybuchł z nową siłą.
Tacciana Manionak: – Kluczowym warunkiem postawionym przez Rosję jest spłacenie przez Białoruś długu gazowego wynoszącego obecnie ponad 425 mln dol. W zasadzie białoruska strona się na to zgodziła, ale pod warunkiem wynagrodzenia białoruskiemu budżetowi strat wynikających z ograniczenia dostaw ropy do białoruskich rafinerii. Poczynając od III kwartału ubiegłego roku, Rosja, karząc za narastający dług gazowy, zmniejszała dostawy surowca tak, że pod koniec roku okazało się, że zamiast 24 mln ton przesłano nieco ponad 18 mln ton ropy. Oznacza to straty nie tylko dla białoruskich rafinerii, które zmniejszyły produkcję, ale również bezpośrednie straty dla budżetu (bo dochody z ceł eksportowych na produkty ropopochodne zostają na Białorusi). Oczekiwano przy tym nie tyle rekompensaty pieniężnej, ile dodatkowych dostaw surowca.
Dlaczego nie udało się porozumieć?
Strony spierają się, ile ton ropy powinna dostarczyć Rosja na Białoruś. Rosjanie proponowali w 2017 r. 24 mln ton bezcłowej ropy. Jednak Białorusinów to nie satysfakcjonowało, bo otrzymywali wcześniej dokładnie tyle samo. Stawka dla Białorusi jest wysoka, bo nie dotyczy jedynie tych konkretnych dostaw, ale działania w ramach wspólnego z Rosją rynku elektro-energetycznego. Ten rynek ma powstać w ramach Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej od 1 czerwca 2019 r.