Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

W polskich sklepach chaos. Związkowcy żądają podwyżek, a sieciom brakuje rąk do pracy

Na naszym rynku toczy się ostra rywalizacja między dyskontami, supermarketami i hipermarketami. Na naszym rynku toczy się ostra rywalizacja między dyskontami, supermarketami i hipermarketami. Smarterpix/PantherMedia
Same są sobie winne, bo nie zainwestowały w technologiczną rewolucję.

Ostatnie dni przed Wielkanocą to tradycyjnie jeszcze dłuższe niż zwykle kolejki przed kasami. Tym razem wynikały one tylko z natłoku kupujących, ale już 2 maja może być inaczej. Związki zawodowe grożą, że tego dnia zorganizują w całym kraju nieformalny strajk. Część pracowników pójdzie na zwolnienia, a inni mają obsługiwać klientów jak najdokładniej, czyli jak najwolniej.

Jeśli rzeczywiście protest się uda, kolejki mogą być gigantyczne, bo 2 maja sporo osób uzupełnia zapasy między 1 i 3 maja, gdy większość sklepów jest zamknięta.

Biedronka padła ofiarą własnego sukcesu

Główną ofiarą strajku ma być Biedronka, bo też i ta sieć jest głównym wrogiem związkowców. Biedronka co prawda niedawno poinformowała o kolejnych podwyżkach, ale wielu pracowników nadal uważa, że zarabia stanowczo za mało. Efekt? Biedronka padła ofiarą własnego sukcesu.

Wciąż otwiera nowe sklepy, ale nie jest w stanie znaleźć wystarczająco dużo nowych pracowników. Jednak pensji znacząco podnieść nie chce, bo wówczas musiałaby także podnieść ceny. Tymczasem na naszym rynku toczy się ostra rywalizacja między dyskontami, supermarketami i hipermarketami. W tej walce każdy stara się być najtańszy, byle tylko nie stracić klientów.

Problemy z brakiem pracowników nie dotyczą zresztą tylko Biedronki. Działające u nas sieci handlowe przez lata wysokiego bezrobocia przyzwyczaiły się, że o sprzedawców jest łatwo, choć to praca ciężka i niewdzięczna.

Reklama