Pierwszy apel można skierować do liberałów ekonomicznych i przedstawicieli lobby pracodawców.
Brzmi on: przestańcie wreszcie naginać rzeczywistość do swoich ideologicznych celów! To apel do tych wszystkich, którzy przez wiele lat szantażowali opinię publiczną, że jeśli polskie płace pójdą choćby odrobinę w górę, to natychmiast powróci koszmar dwudziestoprocentowego bezrobocia z przełomu wieków. Tymczasem stało się dokładnie odwrotnie.
W Polsce od kilku lat płaca minimalna stale rośnie. Przypomnijmy, że w roku 2010 wynosiła 1,3 tys. zł brutto. Ostatnio rząd podniósł ją do dwóch tysięcy zł. Wprowadzając do tego minimalną stawkę godzinową, co sprawiło, że ustawowe 13 złotych za godzinę trudniej jest ominąć.
Przestrzegania przepisów pilnuje też „Solidarność” ze swoją udaną akcją „13 złotych i nie kombinuj”. Rosną też płace realne. Według Komisji Europejskiej pójdą w roku 2017 w górę o 3 proc., co jak na resztę Europy jest całkiem niezłym wynikiem. I co? Czy bezrobocie wzrosło? Przeciwnie. Opowieści populistów o tym, że podniesienie płac oznacza niechybny wzrost bezrobocia i gospodarczą zapaść można więc włożyć między bajki. Bo dokładnie tam ich miejsce.
Bezrobocie spada, ale płace pozostają niskie
Niestety, wielu szkód nie da się już cofnąć. Wiele lat spowodowanej liberalnym szantażem nadmiernej wstrzemięźliwości płacowej i ograniczaniu praw pracowniczych zostawiło swoje piętno. Polskie płace (choć rosną) nadal są niskie.