Rynek

Prezydent się poprawia

Prezydent przedstawia plan pomocy frankowiczom. Kogo zadowoli?

Obecna propozycja pomocy frankowiczom jest lepsza od poprzednich. Obecna propozycja pomocy frankowiczom jest lepsza od poprzednich. Marcel Grieder / Flickr CC by 2.0
Od początku było wiadomo, że przedwyborcza obietnica prezydenta nie będzie mogła zostać zrealizowana, bo rozwali cały system bankowy. Czy obecny projekt to dobry kompromis?

Prezydent po raz kolejny przymierzył się do kredytów frankowych i wysłał do Sejmu projekt ustawy mającej rozwiązać problemy osób zadłużonych w szwajcarskiej walucie. Ale nie wszystkich i nie od razu, wielu frankowiczów nie będzie więc z niego zadowolonych. Pomocą może być jednak objęta znacznie większa liczba osób niż obecnie.

Nowy projekt jest równie daleki co poprzednie od przedwyborczej obietnicy Andrzeja Dudy, że franki zostaną przeliczone na złote po kursie z dnia, gdy kredyt był zaciągany. W myśl projektu warunki, na jakich franki mają być zamienione na złote, określić mają teraz same banki. Ich oferta z pewnością więc nie będzie aż tak dla dłużników korzystna, jakby sobie tego życzyli. Niemniej z pomocy będzie mogło skorzystać znacznie większe grono posiadaczy kredytów frankowych, których sytuacja finansowa znacznie się pogorszyła.

Co zmienia prezydencki projekt pomocy dla frankowiczów?

Po pierwsze – dwukrotnie ma zostać podniesiony próg uprawniający do uzyskania pomocy. Jeśli rodzina przeżywa nagłe załamanie dochodów z powodu utraty pracy lub ciężkiej choroby jej członka, ciężar spłaty rat kredytu może przejąć na trzy lata Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Do wysokości 2 tys. zł miesięcznie. Dotychczasowe rozwiązania przewidywały raty nie wyższe niż 1,5 tys. zł i nie dłużej spłacane za dłużnika, niż przez 18 miesięcy.

Pomoc nie będzie bezzwrotna, sumę zapłaconych przez fundusz rat trzeba będzie zwrócić. Projekt przewiduje na zwrot aż 12 lat. I co bardzo ważne – suma pomocy, udzielonej przez Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, nie będzie oprocentowana. W praktyce więc realna wartość zwróconej sumy będzie niższa.

Projekt przewiduje też sytuacje, że kredytobiorca, nie będąc w stanie spłacać dużego zadłużenia, decyduje się sprzedać mieszkanie i uzyskaną ze sprzedaży kwotę oddać bankowi. Gdyby kwota uzyskana ze sprzedaży okazała się niższa od zadłużenia, ma szansę dostać pożyczkę do wysokości 72 tys. zł.

Straty z tytułu przewalutowania mają być rekompensowane z Funduszu Restrukturyzacyjnego, na który złożą się same banki. Czyli praktycznie – ich klienci. Rocznie do kasy funduszu wpływać ma około 3,2 mld zł. Wartość wszystkich mieszkaniowych kredytów walutowych w polskiej walucie wynosi prawie 150 mld zł. Tempo przemiany franków na złote raczej więc nie będzie oszołamiające. Co nie zmienia faktu, że obecna propozycja prezydenta jest jednak lepsza od poprzednich.

Czy zadłużeni Polacy skorzystają z pomocy?

Istnieje obawa, że zadłużone rodziny mogą nie być zainteresowane przewalutowaniem na warunkach zaproponowanych przez banki. Zwłaszcza obecnie, gdy frank dość mocno staniał. Sytuacja może się jednak zmienić i wtedy pętla finansowa na szyi dłużników ponownie się zaciśnie. Tak naprawdę zarówno banki, jak i frankowicze mają interes, aby zamienić zadłużenie z waluty obcej na własną.

Od początku było wiadomo, że przedwyborcza obietnica prezydenta nie będzie mogła zostać zrealizowana, bo rozwali cały system bankowy. Ostrzegał przed tym zarówno NBP, jak i Komisja Nadzoru Finansowego. Politycy jednak uważają, że w kampanii gruszki na wierzbie sprzedają się doskonale, nie czują się zobligowani do odpowiedzialności. Dopiero potem wracają na ziemię. Obecny projekt Andrzeja Dudy podoba się Narodowemu Bankowi Polskiemu oraz Komisji Nadzoru Finansowego, ponieważ nie zagraża stabilności systemu finansowego. Ci, którzy liczyli, że pozbędą się kłopotu bez żadnych wyrzeczeń, z pewnością jednak zadowoleni będą mniej.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną