Najpierw w dużych firmach, potem też w mniejszych – w przyszłym roku mają ruszyć Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK), otwarte dla 11 milionów ubezpieczonych. Dobrowolne, ale rząd zakłada, że okażą się popularne i skorzysta z nich aż 8 milionów Polaków. Kto bowiem nie zechce PPK, będzie musiał to oficjalnie zadeklarować.
Składki mają płacić pracownicy i pracodawcy, a państwo dorzuci się z premią powitalną i roczną. Nie będą one jednak zbyt hojne, bo wyniosą odpowiednio 250 i 240 złotych. Budżet ma do PPK dopłacać zaledwie 2,5 miliarda złotych rocznie. Dla porównania – 500+ kosztuje prawie dziesięć razy więcej.
Dlaczego środki z OFE nie przejdą płynnie do PPK?
Ten program to próba ożywienia trzeciego filaru, czyli samodzielnego oszczędzania na emeryturę. Dotychczas istniejące IKE i IKZE cieszą się niewielką popularnością, a Pracownicze Programy Emerytalne to już w ogóle ewenement. Rząd słusznie zachęca do oszczędzania na starość, zwłaszcza że sam obniżył wiek emerytalny, czyli walnie przyczynił się do tego, że świadczenia z ZUS będą jeszcze niższe.
Pytanie tylko, dlaczego tworzy się nowy skrót przed rozwiązaniem problemu poprzedniego. PPK powinny być połączone z długo spóźnionym pożegnaniem OFE, czyli Otwartych Funduszy Emerytalnych.