Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Cztery filary niewiary. Jak Polacy mają zaufać państwu i oszczędzać w PPK?

Konferencja prasowa na temat Pracowniczych Planów Kapitałowych z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego i minister finansów Teresy Czerwińskiej Konferencja prasowa na temat Pracowniczych Planów Kapitałowych z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego i minister finansów Teresy Czerwińskiej Kancelaria Prezesa RM
Żeby zachęcić do oszczędzania w Pracowniczych Planach Kapitałowych, rząd dołoży nam w ciągu 10 lat od 35 do 40 mld zł. Ale mimo to do kolejnej formy odkładania na starość są ogromne zastrzeżenia. Największe to brak zaufania do państwa.

To prawda, że emerytury Polaków będą głodowe. Jeszcze bardziej głodowe stały się po przywróceniu poprzedniego wieku emerytalnego, czyli 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Prawdą jest więc, że nie mogąc liczyć na przyzwoite świadczenie z ZUS, musimy odkładać sami. I prawdą jest, że olbrzymia większość rodaków tego nie robi. Więc państwo chce nas do tego zmusić. W tym celu stworzy Pracownicze Plany Kapitałowe, a na zachętę każdemu dołoży: w pierwszym roku 250 zł, w kolejnych po 240 zł. Rząd obawia się jednak, że mimo zachęt program nie chwyci. Przymusowo wcieleni będą się z niego masowo wypisywać.

Czytaj także: Na emerytury wkrótce zabraknie pieniędzy. Kto zbankrutuje pierwszy?

Kto powierzy swoje pieniądze PPK po fiasku z ZUS i OFE?

Obawa jest słuszna, bo wielu z nas już państwu nie wierzy. Ja po raz pierwszy uwierzyłam w 1999 r., że moja przyszła emerytura będzie zależała od sumy wpłaconych składek. Więc rzetelnie przez lata odkładałam w ZUS. Uwierzyłam też, że lepiej niż ZUS „pomnoży” moje pieniądze OFE. Z biegiem lat ta wiara słabła. Prowizja, jaką pobierały od każdej składki towarzystwa emerytalne, była większa niż wypracowane przez nie zyski. Gdybym te pieniądze przechowywała w materacu, miałabym więcej. Z filarem kapitałowym rozstałam się więc bez żalu.

Reklama