Tyle było hałasu, tyle demonstracji i protestów w obronie odwołanego na początku czerwca prezesa Daniela Ozona! Tyle wołań o głowę Krzysztofa Tchórzewskiego, ministra energii. A tu proszę: jedno polecenie, które padło „nie wiadomo gdzie”, rozwiązało problem. Od sierpnia JSW będzie miała nowego prezesa: Włodzimierza Hereźniaka, menedżera znanego w górnictwie i energetyce. I na pewno nie spadochroniarza z warszawskich salonów.
Spokój górników – byle do wyborów
Choć naiwna byłaby niepewność miejsca – gdzie też to polecenie mogło paść? – to czas jest ściśle określony. To przed kongresem PiS w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach górnicy zapowiedzieli demonstrację, jeszcze większą niż ta z końca czerwca na Nowogrodzkiej. Do Warszawy dojechało wówczas tysiąc hajerów, tutaj miały ich być tysiące, bo bliżej. Nawet można na piechotę.
Dlatego na początku lipca w ekspresowym tempie z przedstawicielami reprezentatywnych organizacji związkowych (Związek Zawodowy Górników, Solidarność, Kadra) spotkał się minister Tchórzewski. Zapewnił, że 1,8 mld zł z funduszu stabilizacyjnego – na czarną godzinę dekoniunktury na rynku węgla i koksu – nikt nie tknie. Nawet na rozbudowę bliskiej ministrowi Elektrowni Ostrołęka. To do wyborów, rzecz jasna. Co potem? Sam zadaję sobie to pytanie.