„PiS wycofuje się z obietnicy. Plan Morawieckiego upada” – donoszą media. Zanosi się na sensację. Portale, powołując się na „Gazetę Wyborczą”, tłumaczą szczegóły: „Nie będzie miliona aut elektrycznych w 2025, nie będzie ich tylu nawet w 2030. Obietnica Mateusza Morawieckiego kurczy się do 600 tys. elektryków i przeterminowuje o kolejnych 5 lat”.
Wszystko dlatego, że w projekcie rządowej „Strategii Zrównoważonego Rozwoju Transportu do 2030 roku” znalazł się krótki passus: „Liczba samochodów osobowych od 2022 r. będzie utrzymywała się na poziomie 26–27 mln sztuk, ale będą następowały zmiany w strukturze. Nowym zjawiskiem będzie wzrost floty samochodów elektrycznych i hybrydowych, których liczba w roku 2030 może osiągnąć ponad 600 tys. sztuk”. Jeśli więc w 2030 r. ma być 600 tys. elektryków, to w 2025 nie będzie ich miliona, jak zapowiadano.
Czytaj także: Czym będziemy jeździć w niedalekiej przyszłości
Plan Morawieckiego to produkt marketingowy
Bardzo mnie śmieszą próby merytorycznej analizy Planu Morawieckiego. To liczenie mających powstać promów, dronów, samochodów elektrycznych czy mieszkań. I zastanawianie się, czy to wszystko możliwe, skoro na pierwszy rzut oka widać, że to fantazje. Problem tylko taki, że Plan Morawieckiego nie jest dokumentem gospodarczym, a produktem marketingu politycznego.