Prawie 300 mln zł kosztował remont malowniczej, ale też bardzo ważnej linii z Ełku do Olsztyna przez Pisz i Szczytno. Nie tylko wymieniono tory, ale także zbudowano liczne nowe przystanki. To linia, która dla wielu małych miejscowości mogłaby okazać się lekiem na transportowe wykluczenie. Niestety, samorząd województwa warmińsko-mazurskiego przygotował ofertę, jaka na pewno mieszkańców nie zadowoli.
Na pełnej trasie z Ełku do Olsztyna przez Pisz jeżdżą zaledwie dwie pary pociągów dziennie. Z Piszu do Olsztyna dochodzi jeszcze trzecia para, a nieco więcej połączeń jest dostępnych wyłącznie ze Szczytna do stolicy województwa. Ogromne pieniądze wydane na remont linii mogą zostać w ten sposób zmarnowane.
Czytaj także: Z Krakowa do Trójmiasta w trzy godziny. Czy mamy takie możliwości?
Regiony antykolejowe
Kompromitacja warmińsko-mazurskiego samorządu to kolejny dowód na to, że są w Polsce województwa, które mimo ogromnych unijnych dotacji kolej traktują jako wcielone zło, uruchamiają symboliczną liczbę pociągów i robią to tylko po to, żeby mieć alibi. W Niemczech przed laty pojawiło się nawet określenie Alibi-Zug, czyli pociąg widmo – śladowa liczba połączeń, w godzinach najczęściej nieatrakcyjnych dla pasażerów, stanowiąca świetną wymówkę dla lokalnych władz. Nie ma pociągów? Przecież są! A dlaczego nie ma ich więcej? Bo tymi, które są, przecież nikt nie jeździ! I tak koło się zamyka, a politycy mają święty spokój.
Warmińsko-mazurskie nie jest oczywiście osamotnione w swojej antykolejowej polityce. Na drugim krańcu Polski województwo podkarpackie, bastion PiS, od dawna stara się zniechęcać, jak może, swoich mieszkańców do kolei.