Podatek od słodkich napojów, „małpek” i suplementów. Będzie drożej. A zdrowiej?
O wprowadzeniu tzw. podatku cukrowego, obecnego w różnej formie już w wielu krajach europejskich, mówi się w Polsce od dawna, ale do tej pory na dyskusjach się kończyło. Tym razem może być inaczej. Ministerstwo Zdrowia przygotowało projekt, dzięki któremu mamy podobno odżywiać się zdrowiej. Skłonią nas do tego nie kolejne akcje informacyjne, ale po prostu… podwyżka cen. Nowy podatek w przypadku napojów słodzonych może wynieść od 70 gr do złotówki za każdy litr. Małpki podrożeją o złotówkę, a producenci suplementów diety będą musieli oddać państwu 10 proc. kwoty, jaką przeznaczają na reklamę. Te pieniądze zapewne również przerzucą na konsumentów.
Z trzech źródeł rząd planuje dostać ponad miliard złotych rocznie. Więcej niż 80 proc. tej kwoty ma zasilić chronicznie niedoinwestowany Narodowy Fundusz Zdrowia, reszta trafi do samorządów i budżetu centralnego. Jednak oficjalnie najważniejszy cel to nie nowe dochody podatkowe, a zmiany nawyków żywieniowych Polaków. Cel z pewnością szczytny, bo napoje słodzone to prawdziwa bomba kaloryczna, „małpki” pogłębiają problem polskiego alkoholizmu, a suplementy diety łykamy w ogromnych ilościach, chociaż ich pozytywny wpływ na nasze życie jest często mocno wątpliwy.
Czytaj więcej: Podatek od grzechu
Brak spójnej polityki promującej zdrowe jedzenie
Kłopot w tym, że nowe podatki „prozdrowotne” nie wpisują się w żadną logiczną politykę, która miałaby zachęcać nas do zdrowszego odżywiania. Za przykład niech posłuży choćby