Piotr Woźniak rządził PGNiG niepodzielnie od grudnia 2015 r. do stycznia 2020, czyli przez ponad cztery lata, co na warunki panujące w zarządach spółek skarbu państwa jest rekordem. Dłuższym stażem może się pochwalić tylko Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP już od 2009 r.
Adam Grzeszak: Jerzy Kwieciński prezesem PGNiG, czyli gaz dla premiera
Woźniak przez cztery lata wrósł w PGNiG, który nigdy nie był łatwy w zarządzaniu. To nie tylko gazowy monopolista, dostarczający gaz do 82 proc. odbiorców i zatrudniający 25 tys. osób. To też spółka odpowiadająca za bezpieczeństwo gazowe kraju (taki zapis ma w statucie), która podlega nieustannej kontroli służb, co zwykłym menedżerom bardzo utrudnia normalne zarządzanie. Dość przypomnieć, że w czasie drugiego rządu PO-PSL, w latach 2011–15, PGNiG miał aż pięciu prezesów. Ostatnie cztery lata należą do najstabilniejszych w historii firmy.
Branża w szoku po Woźniaku
9 stycznia nowym prezesem PGNiG został Jerzy Kwieciński, były minister inwestycji i rozwoju, jednocześnie bliski współpracownik premiera Morawieckiego. Niedowierzanie z porażki Woźniaka w branży było tym większe, że wcale nie chciał odchodzić i aktywnie zabiegał, by pozostać na stanowisku. Udzielał wywiadów, organizował konferencje, chwalił się osiągnięciami. Miał silne karty i mógł czuć się pewnie. Znał spółkę jak mało kto, tak jak zresztą branżę gazową – jest z wykształcenia geologiem. PGNiG pod jego rządami prowadził twardą, antyrosyjską politykę, wpisującą się w priorytet rządu PiS. Woźniak zapowiedział zakończenie kontraktu Jamalskiego z Gazpromem, ograniczył udział rosyjskiego gazu w imporcie z blisko 90 do 60 proc.