Długa przygoda brytyjskiego giganta handlowego z polskim rynkiem dobiega końca. Obecne u nas od 1995 r. Tesco ogłosiło sprzedaż dokładnie 301 sklepów duńskiej Salling Group, właścicielowi m.in. sieci dyskontowej Netto. W tej chwili Tesco ma jeszcze ok. 320 punktów w naszym kraju, więc niektóre zostaną przed sfinalizowaniem transakcji zlikwidowane. Tesco od dawna starało się opuścić Polskę, gdzie notowało coraz większe straty. Nie zrozumiało w porę, że nasze zwyczaje zakupowe się zmieniły. Gdy w siłę zaczęły rosnąć dyskonty z Biedronką i Lidlem na czele, dla hipermarketów nadeszły ciężkie czasy. W lepszej sytuacji są te jak Carrefour, obecny w wielu dużych galeriach handlowych. Tymczasem Tesco przez lata inwestowało w bardzo spartańskie konstrukcje, w których ogromnemu hipermarketowi towarzyszyła niewielka liczba mniejszych sklepów i punktów usługowych.
Czytaj także: Tesco na minusie, Dino na plusie. Lekcja dla Anglików
Było Tesco, będzie Netto
Takie minicentra handlowe były całkiem atrakcyjne kilkanaście lat temu, ale dzisiaj raczej odstraszają od zakupów. Liczba klientów mocno spadła, bo albo idą do pobliskiego dyskontu, albo jadą do galerii handlowej z prawdziwego zdarzenia. W ostatnich kilku latach Tesco robiło wiele, aby ograniczyć straty. Przede wszystkim zamykało najbardziej nierentowne sklepy, ograniczało powierzchnie hipermarketów i zwalniało kolejnych pracowników. Oficjalnie twierdziło, że pozostanie w Polsce, ale w rzeczywistości szukało kupców. Przez długi czas się to nie udawało, więc Tesco sukcesywnie się kurczyło, odcinając najbardziej deficytowe części.