Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Podziemne zawijasy. M3 według ratusza nie ma sensu

Stacja warszawskiego metra Stacja warszawskiego metra 3005398 / Pixabay
Warszawa na pewno potrzebuje trzeciej linii metra, ale projekt forsowany przez władze miasta ma niewielki sens, za to kosztuje bardzo dużo. Tymczasem na wsparcie rządu nie ma co liczyć, a same fundusze unijne mogą nie wystarczyć.

Rafał Trzaskowski w połowie kadencji postanowił przyspieszyć zapowiadane od dawna zmiany w centrum stolicy – rozpoczęta przebudowa placu Pięciu Rogów, wytyczanie kolejnych naziemnych przejść na głównych skrzyżowaniach i ambitne projekty zazielenienia miasta dają nadzieję, że Warszawa stanie się wreszcie bardziej przyjazna mieszkańcom i nieco mniej betonowa. Elementem tej inwestycyjnej ofensywy jest decyzja o rozpoczęciu konkretniejszych prac przy budowie trzeciej linii metra.

Czytaj także: Jak metro w Warszawie prezentuje się na tle innych stolic?

Warszawa czeka na trzecią linię metra

Stolica Polski ma – w porównaniu z podobnej wielkości Pragą, Budapesztem, Wiedniem, a nawet Bukaresztem – wciąż bardzo ubogą sieć podziemnej kolei, liczącą w tej chwili 34 stacje z ośmioma kolejnymi na etapie budowy. Pierwsza linia powstawała 25 lat. Druga jest, dzięki funduszom unijnym, budowana szybciej, ale nawet po jej ukończeniu (nie wcześniej niż w 2024 r.) wiele dzielnic nie będzie miało dostępu do tej bardzo wygodnej formy transportu. Należy do nich prawobrzeżny Gocław, największe dziś osiedle, na które nie da się dojechać żadną formą transportu szynowego – ani metrem, ani tramwajem, ani pociągiem. Tymczasem to transport szynowy musi być podstawą rozwoju każdej metropolii, a autobusy powinny pełnić tylko funkcje uzupełniające, dowozowe.

Na Gocław tramwajem, nie metrem

Teoretycznie to właśnie Gocław powinien najbardziej cieszyć się z wczorajszej decyzji prezydenta stolicy.

Reklama