Wyciągając do Unii ręce po pieniądze dla Polski, rząd PiS przyznaje Brukseli, że Polacy zbyt szybko przechodzą na emeryturę i zamierza nas zachęcać do dłuższej pracy. Wcześniej głodowymi emeryturami straszył Paweł Borys, szef PFR, co miało skłaniać do dodatkowego oszczędzania w PPK. Teraz prezydent Andrzej Duda wraca do obiecywanych w kampanii emerytur stażowych, które spowodują, że będziemy pracować jeszcze krócej i z perspektywą jeszcze bardziej głodowego świadczenia na starość. Kiedy kłamią?
Politycy majstrują przy emeryturach
Przez nieustanne majstrowanie przy emeryturach młodzi tracą wiarę, że w ogóle je kiedyś dostaną. A skoro tak, to po co płacić składki? Psucie systemu zabezpieczenia na starość stało się też powodem utraty zaufania do państwa. Trudno je będzie odbudować, efekty już są widoczne.
Politycy bardzo lubią grzebać w systemie emerytalnym. Dlaczego akurat w nim? Bo za złe zmiany są natychmiast nagradzani głosami wyborczymi, cieszymy się z nich, nie dostrzegając, jak fatalnie się na nas odbiją. Skutki bowiem ujawniają się dopiero po latach. To dlatego rządy PRL, z permanentnym kryzysem gospodarczym i kartkami na wszystko, starały się zdobywać przychylność Polaków, stwarzając możliwości coraz wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. Wiedziały, że budżet państwa i sam ZUS nie rozwalą się od tego natychmiast, problemy będą się nawarstwiać latami. Zmierzyć się z nimi musiały nowe rządy, już po 1989 r.
To dlatego potrzebna była reforma emerytalna, która uzależniała wysokość przyszłego świadczenia od sumy składek zebranych przez okres kariery zawodowej.