Majowa inflacja wyniosła 4,7 proc. To mniej, niż wskazywały wstępne szacunki GUS sprzed dwóch tygodni (4,8 proc.), ale wciąż znacząco powyżej celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.). Choć prezes NBP Adam Glapiński twierdzi, że szczyt inflacji mamy już za sobą, to prognozy wielu ośrodków wskazują, że jest inaczej – i wciąż mamy szanse na inflację w okolicach 5 proc. w tym roku.
Czytaj także: Udają, że dają. Rząd cieszy się z wysokiej inflacji
Wysoka inflacja. Co podrożało najbardziej
Drożały wszystkie główne kategorie towarów i usług, nawet odzież i obuwie, których ceny według metodologii GUS spadały nieustająco od połowy 2011 r. Ceny w kategorii transport były o 19,5 proc. wyższe niż przed rokiem, choć jednocześnie spadły o 0,4 proc. w porównaniu do kwietnia. To głównie efekty niskiej bazy statystycznej z poprzedniego roku, kiedy w wyniku pandemicznego załamania ceny ropy naftowej gwałtownie spadły, a w ślad za nimi podążyły ceny benzyny w Polsce. Same paliwa były o jedną trzecią droższe niż w maju 2020 r. Szybko rosły też ceny usług – średnio o 6,8 proc. Ten wzrost zgodny był z oczekiwaniami ekonomistów – w maju rozpoczęło się otwieranie po wielu miesiącach lockdownu kultury, rekreacji, gastronomii i turystyki, choć wciąż w podnoszącym koszty działalności reżimie sanitarnym. Właściciele musieli więc zrekompensować sobie koszty dodatkowych środków sanitarnych czy utracone zyski w wyniku ograniczenia liczby obsługiwanych klientów.