Przyspieszającymi inflację dopalaczami stają się paliwa. Olej napędowy zdrożał w ciągu roku o 24 proc., benzyna o prawie 29 proc., a gaz LPG aż o 40,5 proc. Rada Polityki Pieniężnej, której konstytucyjnym obowiązkiem jest dbałość o stabilność cen, rozkłada ręce – nic nie może zrobić, ponieważ na paliwa nie ma wpływu, przecież rosną ceny ropy na giełdach światowych.
Czytaj także: Pilnuj portfela – inflacja przyspiesza
NBP chciał pomóc, a wyszło jak zwykle
To tylko część prawdy. Ropa drożeje dla wszystkich, ale to w Polsce i na Węgrzech ceny w całej Unii rosną najszybciej. Pamiętamy wypowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego, który uważał, że nasza waluta jest zbyt mocna, pamiętamy też interwencje banku centralnego, żeby ją osłabić. Teraz mamy tego skutki. Słabszy złoty miał pomagać eksportowi, który mimo pandemii i tak radził sobie dobrze. Tymczasem coraz mocniej szkodzi konsumentom. Szkodzi też, paradoksalnie, eksporterom.
Do produkcji na eksport zwykle bowiem trzeba najpierw zaimportować surowce i materiały z innych krajów. Ponieważ wszystkie kraje ratowały słabnące gospodarki „drukowaniem” pieniędzy, teraz te puste pieniądze przyspieszają wzrost cen surowców. Polski przemysł odczuje je boleśnie, ponieważ złoty słabnie. NBP chciał pomóc, a wyszło jak zwykle.
Czytaj także: