Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Udają, że dają. Rząd cieszy się z wysokiej inflacji

Inflacja rośnie coraz szybciej. Polacy trzymają się za kieszeń, ale rząd się cieszy. Inflacja rośnie coraz szybciej. Polacy trzymają się za kieszeń, ale rząd się cieszy. Elnur_ / PantherMedia
Tempo wzrostu cen staje się coraz szybsze. W kwietniu były już o 4,3 proc. wyższe niż rok wcześniej. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca podskoczyły o 0,8 proc. Są powody do niepokoju, że maj będzie jeszcze droższy. Polacy trzymają się za kieszeń, ale rząd się cieszy. Na razie.

Przyspieszającymi inflację dopalaczami stają się paliwa. Olej napędowy zdrożał w ciągu roku o 24 proc., benzyna o prawie 29 proc., a gaz LPG aż o 40,5 proc. Rada Polityki Pieniężnej, której konstytucyjnym obowiązkiem jest dbałość o stabilność cen, rozkłada ręce – nic nie może zrobić, ponieważ na paliwa nie ma wpływu, przecież rosną ceny ropy na giełdach światowych.

Czytaj także: Pilnuj portfela – inflacja przyspiesza

NBP chciał pomóc, a wyszło jak zwykle

To tylko część prawdy. Ropa drożeje dla wszystkich, ale to w Polsce i na Węgrzech ceny w całej Unii rosną najszybciej. Pamiętamy wypowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego, który uważał, że nasza waluta jest zbyt mocna, pamiętamy też interwencje banku centralnego, żeby ją osłabić. Teraz mamy tego skutki. Słabszy złoty miał pomagać eksportowi, który mimo pandemii i tak radził sobie dobrze. Tymczasem coraz mocniej szkodzi konsumentom. Szkodzi też, paradoksalnie, eksporterom.

Do produkcji na eksport zwykle bowiem trzeba najpierw zaimportować surowce i materiały z innych krajów. Ponieważ wszystkie kraje ratowały słabnące gospodarki „drukowaniem” pieniędzy, teraz te puste pieniądze przyspieszają wzrost cen surowców. Polski przemysł odczuje je boleśnie, ponieważ złoty słabnie. NBP chciał pomóc, a wyszło jak zwykle.

Czytaj także: NBP traci resztki wiarygodności. W co gra Glapiński?

Trwa wyścig cen. Nie ma na czym oszczędzać

Na wyższych cenach paliw zarabia jednak rząd. W każdym litrze benzyny ponad połowę stanowią podatki, więc im cena jest wyższa, tym fiskus dostaje więcej. Państwo zarabia także na innych szybko rosnących cenach, w każdym produkcie jest przecież VAT. W wielu także akcyza.

Kolejny cenowy dopalacz to koszty utrzymania mieszkań, które wzrosły o 5,7 proc. Złożyły się na to wyższe opłaty za wywóz śmieci (27,8 proc. w górę), rosnące ceny energii (o 9,5 proc.), wody (4,6 proc.) i ścieków (4,4 proc.). Coraz więcej za abonament życzą sobie TVP i Polskie Radio. Mimo że media tzw. publiczne otrzymują każdego roku 2 mld zł dotacji z budżetu, za obowiązkowy abonament RTV życzą sobie aż o 14,5 proc. więcej. Z powodu zdalnej pracy o 8,5 proc. więcej płacimy też za usługi telekomunikacyjne.

Rodziny nie bardzo mają na czym oszczędzać, ponieważ żywność także drożeje. Z mięs najchętniej kupujemy drób, bo najzdrowszy i najtańszy. Niestety, zdrożał o 6,8 proc. Ministerstwo Rolnictwa od lat nie radzi sobie z opanowaniem afrykańskiego pomoru świń, teraz nie jest w stanie opanować ptasiej grypy, która sieje spustoszenie w polskich kurnikach. O 5,3 proc. podskoczyły ceny mąki, a to ciągnie za sobą ceny pieczywa i makaronów.

Presja inflacyjna

Ponieważ drożeje właściwie wszystko, ekonomiści mówią, że rosną także nasze oczekiwania inflacyjne, czyli spodziewamy się kolejnych wzrostów cen. A to z kolei nasili presję inflacyjną – jeśli drożyzna zaczyna być coraz większa, zaczynamy żądać także podwyżek płac. Ponieważ przywrócenie wcześniejszego wieku emerytalnego powoduje, że aktywność zawodową kończymy wcześniej, brakuje ludzi do pracy. W firmach, które brak pracowników odczuwają najbardziej boleśnie, jedynym wyjściem jest podnoszenie płac. A w konsekwencji – cen ich produktów i usług. Tempo wyścigu cen przyspieszy, gospodarka zaczyna bowiem się otwierać.

Ludzi do pracy poszukują też usługi, do tej pory zamrożone. Gastronomia, hotele, fryzjerzy itp. Na razie nie ma chętnych, więc muszą płacić więcej. Zachowanie reżimów sanitarnych także pochłania dodatkowe środki: na płyny dezynfekcyjne, maseczki, rozgęszczenie stolików. Ceny usług ponownie pójdą w górę. To już drugie cenowe okrążenie. Niewykluczone, że w maju dowiemy się, że inflacja sięgnęła 5 proc.

Budżet ma więcej. Udają, że dają

Wyższe ceny oznaczają większe podatki, budżet dostanie więcej. Ale dzięki niskim stopom procentowym, jakie utrzymuje Rada Polityki Pieniężnej, państwo mimo rosnącej inflacji może tanio pożyczać pieniądze z rynku. To kolejny powód do radości dla rządzących. I kolejny cichy podatek, jaki płacą konsumenci, tzw. podatek inflacyjny.

Mimo że w ciągu roku ceny usług finansowych wzrosły aż o prawie 48 proc., nie jest to jedyny haracz, jaki państwo pobiera od nas za pośrednictwem banków. Ponieważ praktycznie nieoprocentowane są już nie tylko rachunki bieżące, ale także lokaty bankowe – nasze oszczędności w bankach, w większości kontrolowanych przez państwo, stopniały w ostatnim roku aż o 4,3 proc.

Polacy w bankach mają ponad bilion złotych oszczędności, co oznacza, że w ciągu roku stracili 43 mld zł, bo o tyle zmalała ich siła nabywcza. Równowartość sumy potrzebnej na sfinansowanie rocznego programu 500 plus. Czyli cały ten program nie jest finansowany z budżetu, a z naszych własnych pieniędzy. I to jest kolejny powód do radości dla rządzących. Udają, że dają, a naprawdę zabierają. Zwykle jednak taka radość nie trwa długo, ponieważ wyborcy, którym inflacja coraz szybciej opróżnia kieszenie, dają wyraz swojemu niezadowoleniu przy najbliższych wyborach.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną