Największe wrażenie może robić wzrost cen paliw – są wyższe o 28,1 proc. niż przed rokiem i o 3,6 proc. niż w poprzednim miesiącu. W tym przypadku główna przyczyna to efekty bazy – w kwietniu 2020 r. ceny ropy znalazły się w historycznym dołku, bo zamknięty nagle przez pandemię świat przestał latać i jeździć. Ropa wróciła już do poziomu ok. 65 dol. za baryłkę, a w ślad za nią drożeją paliwa. Ich ceny mogą jeszcze wzrosnąć, bo światowy popyt na podróże będzie się szybko odbudowywał wraz z postępem programów szczepień – Amerykanie i Australijczycy już rzucili się na bilety lotnicze. Z drugiej strony mniejsze będą efekty bazy, więc choć ceny na dystrybutorach wzrosną, to ich wkład w inflację może osłabnąć.
Czytaj także: Koniec złudzeń. Ceny prądu rosną i taniej nie będzie
Podobnie sytuacja ma się z żywnością. Przeciętnie za żywność i napoje bezalkoholowe płacimy o 1,2 proc. więcej niż przed rokiem, co wynika z niskiej bazy (zwłaszcza w odniesieniu do mięsa i nabiału). Swoje „parę groszy”, a konkretnie 50–70 gr na bluetce, dorzuciła opłata od słodzonych napojów. Kolejny winny to zimna wiosna, która opóźnia pojawienie się nowalijek na straganach i podnosi ceny warzyw. W kolejnych miesiącach pogoda będzie nam jednak sprzyjać. Uprawy ozime dobrze przezimowały, a pogoda jest akurat tak deszczowa, jak potrzebują tego obecnie rośliny. Latem i jesienią zobaczymy więc niższe ceny warzyw i owoców.
Trudniej przewidzieć ceny mięsa – z jednej strony odbudowa popytu w gastronomii będzie działać w kierunku wzrostu cen, z drugiej jednak zwierzęce pandemie –