Rok temu Warszawa dostała południową obwodnicę, ale z ogromną wyrwą w środku. Wykonawca, ponoć głównie z powodu pandemii, nie był w stanie zbudować na czas ponaddwukilometrowego tunelu pod gęsto zabudowaną dzielnicą Ursynów. Dzisiaj wreszcie, po wielomiesięcznych opóźnieniach spowodowanych nieudanymi testami straży pożarnej, wyrwa została załatana. Dla rządu z premierem Morawieckim na czele otwarcie brakującego tunelu okazało się pretekstem do fety. I przypisania sobie cudzych zasług, bo rozstrzygnięcie przetargu na budowę Południowej Obwodnicy Warszawy nastąpiło jeszcze za rządu PO-PSL. Tak długo trwała ta inwestycja.
Czytaj także: Zbudujemy 100 obwodnic
Co ze Wschodnią Obwodnicą Warszawy
Towarzyszyły jej zresztą spore kontrowersje. Przez długi czas nie planowano odcinkowego pomiaru prędkości, chociaż skutki wypadków w tunelu mogą być katastrofalne. Jego zamknięcie za każdym razem spowoduje gigantyczny paraliż całej południowej Warszawy. Ostatecznie taki pomiar jednak będzie. Zabraknie za to wydajnych filtrów spalin przy wyrzutniach powietrza z tunelu, o które walczyły władze stolicy, a zwłaszcza dzielnicy Ursynów. Otwarcie tunelu może zatem doprowadzić do jeszcze większego smogu w tej części miasta. Absurd? Mało powiedziane.
Propagandowa inauguracja tunelu dziwić nie powinna. Trzeba się chwalić, bo kolejnej, brakującej części obwodnicy politycy jeszcze długo nie otworzą. Droga nazywana Wschodnią Obwodnicą Warszawy nawet nie znajduje się w najbliższych planach Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, bo uchylona została decyzja środowiskowa.