Sylwestrowy pojedynek dwóch premierów – Donalda Tuska i Mateusza Morawieckiego – nie zakończył starcia rząd–opozycja w kwestii gazu. Pierwszy raz politycy opozycji zareagowali ofensywnie, punktując sprawę gazowej drożyzny, a także zgłaszając się z własnym projektem, który ma chronić Polaków przed astronomicznymi fakturami. Chodzi o tych odbiorców gazu, którzy sami nie kupują bezpośrednio gazu na potrzeby domowe, ale są ogrzewani lub zaopatrywani za pośrednictwem spółdzielni, wspólnot mieszkaniowych lub spółek komunalnych. Nagle bowiem okazało się, że wypadli spod ochrony taryf zatwierdzanych przez prezesa URE, które mają nieco łagodniejszy wymiar niż te wolnorynkowe dla firm i instytucji.
Okrzyk Tuska do rządzących z filmowego orędzia: „Czy wyście powariowali?”, zrobił wrażenie na Polakach i przestraszył PiS. Reakcje były różne – od wyśmiewania Tuska jako premiera polskiej biedy, po tłumaczenie, że politycy opozycji, w tym rządzący Warszawą Trzaskowski, nie znają przepisów. Bo przecież już od kilku lat każdy, kto korzysta z gazu w domu dzięki pośrednictwu spółdzielni lub wspólnoty, może ten fakt zgłosić dystrybutorowi i zażądać, by ten rozliczał go indywidualnie według taryfy zatwierdzonej przez prezesa URE.
Czytaj także: Ceny energii i gazu biją Polaków po kieszeni. I nakręcają inflację
Gazowy projekt KO
Tymczasem Koalicja Obywatelska zgłosiła projekt nowelizacji prawa energetycznego, który przewiduje, że nie trzeba będzie niczego nikomu zgłaszać.