Ceny w lipcu 2022 r. były o 15,6 proc. wyższe niż rok wcześniej – podał GUS. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca artykuły konsumpcyjne zdrożały o 0,5 proc. Ale w ocenie konsumentów inflacja jest o wiele wyższa. Ekonomiści tłumaczą, że każdy z nas odczuwa wzrost cen inaczej, ponieważ nasze koszyki dóbr podstawowych mocno się od siebie różnią. W koszyku inflacyjnym GUS znajdują się te towary, które kupuje nieistniejący statystyczny Kowalski.
Najczęściej chodzimy do dyskontów. Im szybciej rosną ceny, tym chętniej kupujemy w miejscach, gdzie ceny są najniższe, zwłaszcza że nasze wymagania jakościowe w czasach drożyzny zmalały. Koszyk dóbr podstawowych, kupowanych najczęściej, regularnie wylicza portal Dlahandlu.pl. Jak szacuje, tylko w ciągu ostatniego roku jego zawartość w dyskontach zdrożała od 12 do 22 proc. Zestaw tych samych artykułów najszybciej drożał w sieci Netto (22,3 proc.), wolniej w Lidlu (17,5 proc.), a najwolniej w Biedronce (12 proc.). Ale gdy z kolei swój koszyk artykułów pierwszej potrzeby, tych kupowanych w Biedronce, przeanalizował ekonomista Rafał Mundry, wyszło mu, że teraz płaci aż o 37 proc. więcej niż przed rokiem.
Czytaj też: Drożyzna ustabilizowana? Czekamy na 20 proc. na koniec roku
Bo statystyką łatwo manipulować
Jeśli od cen artykułów konsumpcyjnych odejmiemy ceny usług (z fryzjera czy kosmetyczki w czasach drożyzny zrezygnować najłatwiej), okazuje się, że inflacja cen towarów wyniosła aż 16,9 proc., a więc nieco bliżej naszych odczuć. Wzrost cen żywności najmocniej uderza w rodziny o najniższych dochodach, w ich budżetach domowych stanowi ona największy wydatek.