W sumie płaca minimalna urośnie o prawie 20 proc. Stwierdzenie, że najniższe zarobki wyprzedzą wzrost cen, byłoby jednak ryzykowne, inflacja pójdzie bowiem w górę jeszcze szybciej.
Czytaj także: Inflacja 16,1 proc. Miała być „stabilizacja”, będzie szok
Nawet bułki za drogie
Dla rządu priorytetem nie jest jednak walka z drożyzną, ale utrzymanie władzy. Im szybciej ceny będą rosły, tym gorliwiej partia rządząca będzie chronić przed nędzą najmniej zarabiających. Kosztem średniaków. PiS zaś będzie im wmawiać, że jeśli opozycja wygra wybory, to ceny nadal będą rosły, ale nowy rząd nad nikim z troską się już nie pochyli. Czyli będzie jeszcze gorzej.
Pracodawcy są załamani, a małe firmy, już teraz mocno dotknięte rosnącymi cenami gazu i energii elektrycznej, coraz częściej myślą o zamykaniu biznesu. Tak duży wzrost płacy minimalnej spowoduje, że ich produkty będą musiały być jeszcze droższe, coraz częściej za drogie dla wielu grup, dla których do tej pory były niezbędne. Nawet bułki stały się luksusem, na który nie każdego dnia można sobie pozwolić. Szybki wzrost płacy minimalnej może więc budzić nadzieję, że najuboższym nieco się poprawi. W ich portfelach przybędzie pieniędzy. Problem w tym, że nie przybędzie towarów, tempo wzrostu PKB przecież maleje. Analitycy spodziewają się nawet technicznej recesji.