Po ponad dwóch latach ciszy Electromobility Poland (EMP), państwowa spółka powołana do przygotowania i wprowadzenia do produkcji polskich samochodów elektrycznych, postanowiła przypomnieć o swoim istnieniu. Okazją do tego stało się zawarcie umowy kupna licencji na produkcję Izery z wykorzystaniem chińskiej platformy SEA (Sustainable Experience Architecture). Platforma to właściwie całe elektryczne auto: płyta podłogowa z zawieszeniem, silnikiem, akumulatorami, układem kierowniczym, elektroniką itd. Do takiego podwozia mocuje się nadwozie i auto gotowe.
Izera, czyli drżyjcie koncerny motoryzacyjne
Podpisanie umowy między Electromobility Poland i Geely Holding odbyło się zdalnie, bo Chiny mają wciąż ostry reżim covidowy. I choć jako dziennikarze byliśmy świadkami tego wydarzenia, niewiele więcej o tej umowie zdołaliśmy się dowiedzieć. Poza tym, że na chińskiej platformie powstanie auto supernowoczesne, a jednocześnie przystępne cenowo. Będzie przyspieszać do setki w 6 s, rozwijać maksymalnie 160 km/godz., a na jednym ładowaniu pokonywać ponad 400 km. Słowem: drżyjcie światowe koncerny motoryzacyjne, idziemy po was. Jaka będzie cena Izery, oczywiście nikt nie mówił. Czasy, gdy deklarowano, że 75 tys. zł, dawno minęły. Szefowie EMP przyznają, że galopująca inflacja, osłabienie kursu złotego mocno demolują wszystkie kalkulacje.
Czytaj także: Izera jeszcze długo nie pojedzie
Geely Holding, chiński wytrych w polskim zamku
Umowa licencyjna to efekt ponad dwóch lat poszukiwania koncernu samochodowego, który byłby gotowy podzielić się swoją technologią z nieznanym państwowym startupem z Polski.