Kolejarze w dobrym nastroju. A bilet z Krakowa do Kołobrzegu już za ponad 400 zł
Historia lubi się powtarzać. Rok temu PKP Intercity zapowiedziało kilkunastoprocentowe podwyżki cen biletów, gdy premier Morawiecki triumfalnie ogłaszał obniżenie akcyzy i podatku VAT na paliwa. Minęło 12 miesięcy i sytuacja jest podobna. PKN Orlen posłusznie realizuje obietnicę partii rządzącej: mimo przywrócenia wysokiego VAT na paliwo tankowanie ma nie podrożeć.
Tymczasem kolejarze żadnych wytycznych z Nowogrodzkiej nie otrzymują (tam kwestie ekologiczne są przecież uważane za lewackie wymysły), więc znów podnoszą drastycznie ceny biletów. W porównaniu z początkiem ubiegłego roku bilety zarówno na połączenia EIC (dawne ekspresy) oraz na EIP (Pendolino), jak i dotowane przez podatników IC i TLK (kiedyś pospieszne), są w podstawowych taryfach (zwanych cenami bazowymi) wyższe o blisko jedną trzecią. Podróż z Warszawy do Trójmiasta drugą klasą Pendolino kosztuje bez rabatów już 199 zł (na początku 2021 r. 150 zł), a bilet na pierwszą klasę Pendolino na najdłuższych trasach (jak Kraków–Kołobrzeg) to wydatek przekraczający 400 zł.
Czytaj także: PKP Intercity – monopol, błogosławieństwo rządu i coraz wyższe ceny
PKP Intercity bez konkurencji na torach
Dlaczego PKP Intercity może sobie pozwolić na takie cenowe szaleństwo? Powody są dwa. Pierwszy to minimalna konkurencja na torach – tylko ta kontrolowana przez rząd spółka uruchamia dziś pociągi dalekobieżne na większości tras.