Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Kolejarze w dobrym nastroju. A bilet z Krakowa do Kołobrzegu już za ponad 400 zł

Przebudowa dworca kolejowego Warszawa Zachodnia, czerwiec 2021 r. Przebudowa dworca kolejowego Warszawa Zachodnia, czerwiec 2021 r. Andrzej Hulimka / Forum
Od dzisiaj także kolej podwyższa inflację. Bilety na połączenia dalekobieżne podrożały aż o jedną trzecią w ciągu zaledwie roku. PKP Intercity konkurencją się nie martwi i testuje próg bólu pasażerów. Jak sprawić, żeby pociągi były tańsze?

Historia lubi się powtarzać. Rok temu PKP Intercity zapowiedziało kilkunastoprocentowe podwyżki cen biletów, gdy premier Morawiecki triumfalnie ogłaszał obniżenie akcyzy i podatku VAT na paliwa. Minęło 12 miesięcy i sytuacja jest podobna. PKN Orlen posłusznie realizuje obietnicę partii rządzącej: mimo przywrócenia wysokiego VAT na paliwo tankowanie ma nie podrożeć.

Tymczasem kolejarze żadnych wytycznych z Nowogrodzkiej nie otrzymują (tam kwestie ekologiczne są przecież uważane za lewackie wymysły), więc znów podnoszą drastycznie ceny biletów. W porównaniu z początkiem ubiegłego roku bilety zarówno na połączenia EIC (dawne ekspresy) oraz na EIP (Pendolino), jak i dotowane przez podatników IC i TLK (kiedyś pospieszne), są w podstawowych taryfach (zwanych cenami bazowymi) wyższe o blisko jedną trzecią. Podróż z Warszawy do Trójmiasta drugą klasą Pendolino kosztuje bez rabatów już 199 zł (na początku 2021 r. 150 zł), a bilet na pierwszą klasę Pendolino na najdłuższych trasach (jak Kraków–Kołobrzeg) to wydatek przekraczający 400 zł.

Czytaj także: PKP Intercity – monopol, błogosławieństwo rządu i coraz wyższe ceny

PKP Intercity bez konkurencji na torach

Dlaczego PKP Intercity może sobie pozwolić na takie cenowe szaleństwo? Powody są dwa. Pierwszy to minimalna konkurencja na torach – tylko ta kontrolowana przez rząd spółka uruchamia dziś pociągi dalekobieżne na większości tras.

Reklama