Ceny ropy Brent, czyli mieszanki surowca z Morza Północnego, już w piątek 4 sierpnia wzrosły powyżej 86 dol. za baryłkę. W ten sposób koszty surowca wróciły do poziomów ostatnio notowanych w połowie kwietnia. Ropa drożeje głównie ze względu na ograniczenia produkcji przez Arabię Saudyjską i Rosję.
Saudowie i Rosjanie tną, rynek boi się o porty
Arabia Saudyjska zapowiedziała w czwartek 3 sierpnia przedłużenie na wrzesień obowiązujących obecnie cięć w wydobyciu ropy naftowej (w wysokości 1 mln baryłek dziennie) i zapowiedziała gotowość ich rozszerzenia. Z kolei Rosjanie zadeklarowali zmniejszenie eksportu ropy we wrześniu o 300 tys. baryłek dziennie – do 800 tys. W ten sposób oba kraje, które koordynują swoją naftową politykę w ramach OPEC+, próbują powstrzymać spadek cen surowca wywołany obawami o spowolnienie wzrostu światowej gospodarki. Skala interwencji jest duża. Między wrześniem 2022 r. i czerwcem 2023 OPEC+ ściął cel produkcji ropy łącznie o 3,8 mln baryłek dziennie, czyli blisko 4 proc. światowej podaży ropy.
Do wzrostu cen przyczynił się też nieoczekiwany spadek zapasów w USA. Według informacji Amerykańskiego Instytutu Paliw rezerwy ropy w Stanach stopniały o 15,4 mln baryłek, czyli najbardziej od 1982 r. Nerwowość rynków mógł podnieść też ukraiński atak na Noworosyjsk, w czasie którego uszkodzony został okręt desantowy „Olenegorskij Gorniak”. Noworosyjsk to główny rosyjski port naftowy nad Morzem Czarnym, przez który eksportowanych jest ok. 600 tys. baryłek surowca na dobę. To także główny punkt eksportu ropy z Kazachstanu.
Czytaj też: Emirat Orlen. Kto tu rządzi? Obajtek zrobił jakiś dziwny interes
Drożej w hurcie, na stacjach stabilniej
Zawirowania na rynku ropy tworzą presję na wzrost cen paliw w Polsce. Od początku maja hurtowe ceny benzyny wzrosły o 7 proc., a oleju napędowego o 9 proc. To dużo mniej niż skok cen, jaki odnotowano w tym czasie na rynku ropy, czyli 17 proc. Co ciekawe, droższe paliwa w hurcie nie przełożyły się proporcjonalnie na droższe paliwa w detalu. Za litr diesla musimy zapłacić dziś średnio o 6 proc. więcej niż na początku maja (ok. 6,42 zł), a za benzynę – 2 proc. (blisko 6,61 zł). Skąd różnica między hurtem a detalem? To efekt wakacyjnych programów rabatowych dla kierowców, które obniżają ceny przy dystrybutorach, ale też polityki samego Orlenu.
Koncern Daniela Obajtka – po przejęciu Lotosu i PGNiG – jest monopolistą na hurtowym rynku paliw i gazu, więc może swobodnie kształtować swoją politykę cenową. Orlen już raz pokazał, na co go stać – pod koniec 2022 r. zawyżył ceny, by 1 stycznia 2023, czyli po podwyżce podatku VAT, obniżyć marże i utrzymać stawki na stacjach na niezmienionym poziomie. Niepewna sytuacja na rynku ropy i zbliżające się wybory do Sejmu i Senatu mogą skłonić Orlen do większej aktywności na rynku. Czemu? Pewną wskazówką może być marcowy wywiad Obajtka dla Onetu, w którym menedżer stwierdził, że „nie da się Orlenu odciąć od polityki”, a on sam jest członkiem PiS i ma „prawo być w tym obozie”.
Rynek ręcznie sterowany
Jak może wyglądać interwencja Orlenu, widać w tym, co się dzieje z cenami oleju napędowego. Od początku maja w europejskim hurcie diesel podrożał o ponad 40 proc., a w Polsce tylko o 9 proc. Jak to możliwe? Na pewno w części to efekt umocnienia się złotego w stosunku do dolara, w którym są rozliczane transakcje zakupu ropy i paliw. Mocniejszy złoty pozwala kupować więcej ropy i produkować tańsze paliwo. Jednak od maja do sierpnia polska waluta zyskała tylko 5 proc. na wartości wobec dolara, a więc nie tłumaczy to takiej różnicy między cenami europejskimi i polskimi. Szczególnie że dane Agencji Rynku Energii za pierwsze pięć miesięcy roku pokazują aż 32-proc. wzrost importu drogiego diesla z zagranicy.
Przykładów ręcznego sterowania jest więcej. Cudom w hurcie dziwi się np. branżowy portal E-petro.pl, który w komentarzu z 4 sierpnia pisze, że początek miesiąca „przyniósł zaskakującą stabilizację cen. Notowania 95-oktanowej benzyny w rafineriach są obecnie nawet poniżej poziomów z poprzedniego piątku”. W miarę zbliżania się październikowych wyborów takich historii będzie więcej. Obóz władzy nie chce, by ceny paliw stały się tematem kampanii wyborczej, co mogłoby wzbudzić obawy Polaków o wzrost inflacji i kosztów życia.